Otworzyłam
oczy. Byłam w cudzym pokoju, najwyraźniej jego sypialni. Leżałam z głową na
jego torsie. To co dla mnie zrobił już na zawsze pozostawi ogromny dług
wdzięczności jaki u niego zaciągnęłam. Andrzej stał się moim bohaterem,
człowiekiem, który uratował mnie przed wielkim koszmarem. Nie wiem jak mu się
odwdzięczę, nie wiem co mogę zrobić żeby choć w drobnej części zrekompensować
mu jego czyn. Zdawałam sobie sprawę, że on wiedział jak bardzo poważna była to
sytuacja, gdyby nie on… Nawet nie chcę o tym myśleć.
Postanowiłam,
że pierwszym krokiem w stronę nie znających końca podziękowań z mojej strony
będzie przygotowanie śniadania dla siatkarza. Udałam się do kuchni i pozwoliłam
sobie korzystać ze wszystkiego jak u siebie. Po trzydziestu minutach śniadanie
leżało już na stole w salonie, który tak jak u mnie połączony był z jadalnią i
kuchnią. Chłopak idealnie wyczuł moment. Wszedł do pokoju ubrany tak jak
wczoraj z resztą ja byłam w takiej samej sytuacji. Uśmiechnął się do mnie lekko
i zaspany usiadł przy stole.
-
Jak się czujesz? – zapytał kiedy ja przysiadłam obok niego.
-
Już jest dobrze – odpowiedziałam – pozwoliłam sobie przygotować śniadanie w
ramach maleńkich przeprosin, za to że nie dałam ci spokoju i nie poszłam do
siebie.
-
Przecież chciałem żebyś została – powiedział – i pamiętaj, że nie musisz mi być
za nic wdzięczna, każdy by tak postąpił.
- No
nie wiem, ktoś inny może by to zlekceważył i po prostu ominął.
-
Nie sądzę – odpowiedział i zrobił łyk kawy.
- To
nie zmienia faktu, że nie wiem co mogę dla ciebie zrobić, jak dziękować.
-
Możesz robić mi śniadania – zaśmiał się chłopak, co rozładowało troszkę mój
uroczysty ton.
-
Andrzej ja mówię poważnie, nie wiem co mogę robić?
-
Ale ja wiem, jeśli chcesz mi się jakoś zrekompensować to musisz iść dziś na
policję, złożyć zeznania co zresztą ja też zrobię i postarać się zapomnieć o tym
co miało miejsce – powiedział patrząc mi głęboko w oczu i trzymając moją dłoń.
-
Zgoda.
Po
śniadaniu wróciłam z psem do domu wzięłam kąpiel, ułożyłam włosy, ubrałam się i
umalowałam. Dopijałam jeszcze zieloną herbatę kiedy usłyszałam dzwonek do
drzwi. To był Andrzej, gotowy do pójścia na policję. Nałożyłam jeszcze buty i
wypuściłam Biszkopta na balkon. Po kilku minutach spędzonych w samochodzie
Wrony byliśmy już na komisariacie. Złożyliśmy zeznania, najpierw ja jako
poszkodowana a następnie Andrzej jako świadek wydarzenia. Funkcjonariusze
poinformowali mnie, że przyjęli jakiś czas temu zgłoszenie o gwałcie a
napastnik był z opisu taki sam jak ten którego przedstawiłam ja. Miałam
nadzieję, że policja zrobi wszystko aby znaleźć tego człowieka. Opuściliśmy
posterunek i wróciliśmy do mieszkania, chciałam iść już do Toscany ale musiałam
jeszcze wyjść z Kopcikiem. Wrona oczywiście chciał iść ze mną ale wytłumaczyłam
mu, że w biały dzień raczej nikt mnie nie napadnie, za to co do wieczorów nie
miałam nawet nic do gadania, skutecznie upierał się przy swoim. Wreszcie po
długich minutach zgodziłam się żeby towarzyszył mi zawsze w wieczornych
spacerach z psem. Fakt, bałam się nawet myśleć co by było gdybym musiała o
zmierzchu wyjść z psem, ale nie chciałam żeby siatkarz rzucał swoje obowiązki
tylko po to aby mi towarzyszyć.
Wróciłam
do domu i ponownie z niego wyszłam tym razem z psem, spacerowaliśmy pół godziny
potem zaprowadziłam Kopta do mieszkania i poszłam do pracy.
-
Dlaczego nie odbierałaś telefonu? – tak powitała mnie Zuza.
-
Miałam kilka spraw do pozałatwiania – odpowiedziałam jej i posłałam znaczące
spojrzenie, od razu załapała. Poszłyśmy na sale i usiadłyśmy przy jednym ze
stolików.
- Co
się stało? – zapytała patrząc mi w oczy.
-
Wczoraj… jakiś koleś… próbował mnie zgwałcić – wyrzucałam z siebie słowa –
gdyby nie Andrzej to… - dodałam i zaczęłam płakać. Zuzia nic nie powiedziała
tylko podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno, zaczęła machinalnie gładzić
mnie po głowie i szeptać, że wszystko jest w porządku i nie pozwoli mnie
skrzywdzić. Całą sytuację obserwowali zza baru Pablo i Marcin. Kiedy tylko
spostrzegli, że zaczęłam płakać szybko podeszli do nas i zaczęli wypytywać co
się stało. Ja nie chciałam żeby wiedzieli ale Zuza miotana porywami złości
powiedziała chłopakom to co ja jej przed chwilą. Obydwaj bardzo się przejęli,
szczególnie Marcin, już od dłuższego czasu a w zasadzie odkąd zaczął dla mnie
pracować zauważyłam, że się we mnie zadurzył. Facet owszem był bardzo
przystojny ale ja przecież nikogo nie szukam więc nawet nie dawałam mu złudnych
nadziei. Teraz to on był najbardziej zmartwiony i wyglądało to szczerze co
odrobine mi pochlebiało. Uspokoiłam ich mówiąc, że byłam na policji i że
wyszłam ze wszystkiego praktycznie cała. Teraz już nie tylko Andrzej ale także
trójka moich pracowników planowała, że nigdzie nie da mi się ruszyć bez
obstawy.
Po
skończonej pracy wracałam do domu odprowadzana prze nikogo innego tylko
Marcina. Zawsze go lubiłam bo posiadał wielkie poczucie humoru i był pozytywnie
nastawiony do życia, teraz rozśmieszał mnie zabawnymi historiami z jego
podróży. Dotarliśmy do mojego mieszkania cali i zdrowi, zaprosiłam Marcina do
środka ale odmówił bo jechał jeszcze do Łodzi na urodziny kumpla, zaproponował
mi żebym pojechała z nim ale miałam jeszcze inne sprawy na głowie więc
odmówiłam. Zdążyłam zamknąć za sobą drzwi, wejść do kuchni i otworzyć lodówkę
kiedy usłyszałam pukanie. To był Wronka.
- To
jak idziemy na spacer? – zapytał a ja lekko się uśmiechnęłam. Zawołałam
Biszkopta i zaczepiłam smycz na obroży. Spacerowałam z Andrzejem cały czas
rozmawiając. Okazało się, że spędzanie z nim czasu było bardzo przyjemne.
Czułam się przy nim swobodnie pomimo tego, że coraz bardziej niebezpiecznie
zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Powoli zaczęłam obawiać się do czego mogą nas
zaprowadzić te wszystkie wspólne wyjścia i to, że w pewnym sensie poprzez to co
dla mnie zrobił stał się dla mnie jedną z ważniejszych osób. Po czterdziestu
minutach wróciliśmy do naszego bloku. Zaprosiłam chłopaka do siebie na co
chętnie przystał. Zaparzyłam dla nas herbatę i zabrałam się za przygotowanie
kolacji na której został Wroniasty.
-
Świetnie gotujesz – powiedział kiedy obydwoje zajadaliśmy się przygotowanym
posiłkiem – nie to co ja, najlepiej wychodzi mi kawa z ekspresu, no i może
jeszcze jajecznica – zaśmiał się.
-
Wiesz teraz jestem twoją dłużniczką więc jeśli chcesz mogę cię dokarmiać –
również się zaśmiałam.
-
Lilii przestań już, proszę. Nie jesteś moją dłużniczką, nie musisz mi nic
zawdzięczać, każdy kto by tamtędy przechodził postąpiłby tak samo – zaczął
tłumaczyć a po chwili dodał na rozładowanie atmosfery – no ale w sumie obiadem
u ciebie bym nie pogardził. Chłopak siedział u mnie jeszcze godzinę a potem
wrócił do siebie. Wreszcie mogłam zająć się sobą, wzięłam kąpiel a następnie
wzięłam laptopa na kolana i złożyłam zamówienie jedzenia do restauracji. Potem
opłaciłam rachunki i zabrałam się za czytanie. Usnęłam na kanapie z Biszkoptem
obok siebie.
Przepraszam, że tak późno ale niestety wcześniej nie miałam czasu na wstawienie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dziękuję serdecznie za wszystkie oddane komentarze - są dla mnie naprawdę ważne, dzięki. Do następnego! Pozdrawiam :*
Rozdział genialny nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńZapraszam na 60 rozdział.
Pozdrawiam ;*
Zapraszam do siebie na 61 rozdział ;*
UsuńZapraszam do siebie :)
UsuńPozdrawiam ;*
Zapraszam do siebie na 63.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
bardzo fajny rozdział, lekko napisany, przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńhaha, świetnie by było dla Wrony jakby zaczęła mu gotować :D
dobrze, że poszli na policję, nawet nie chcę myśleć co by było jakby znów ją zaatakował, dobrze, że ma przyjaciół, którzy się o nią troszczą :)
pozdrawiam :*