sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 5


Nazajutrz obydwie pojawiłyśmy się w Toscanie i spędziłyśmy tam cały dzień. Kolejne dni mijały nam podobnie. Zuza zaczęła powoli zapominać o Damianie z czego ja bardzo się cieszyłam. Od tamtego wieczornego spaceru w ciągu ostatnich dni ani razu nie spotkałam Andrzeja, co nie zmienia faktu, że o nim nie myślałam. Ciekawość wzięła górę. Pewnego wieczoru leżąc już w łóżku otworzyłam laptopa w celu przejrzenia poczty, niestety na tym się nie skończyło. Zajrzałam na stronę miejscowego klubu, w „aktualnościach” znalazłam artykuł o nowym środkowym zespołu – Andrzeju Wronie. Nazwisko – właśnie tego potrzebowałam do dalszych poszukiwań. Po dwudziestu minutach wiedziałam już, że tak jak ja jest z Warszawy, że aby grać w Skrze odszedł z klubu w Bydgoszczy i że całkiem nieźle tańczy. Utwierdziłam się także w przekonaniu, że jest cholernie przystojny. Lilka co się z tobą dzieje dziewczyno? – zadawałam sobie pytanie. Zasnęłam z głupią myślą o tym, że może jutro uda mi się go spotkać.
Otworzyłam oczy. Promienie słońca wpadały do sypialni. Zapowiadał się piękny dzień. Piękny piątek. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka, wzięłam prysznic, umyłam zęby, ubrałam się i wyszłam z Biszkoptem. Wychodząc miałam cichą nadzieję, że go zobaczę. Oczywiście sama skarciłam się za takie myślenie, no ale cóż mogłam poradzić. Pochodziłam chwilę z moim psem ulicami Bełchatowa, minęłam halę Energia i skierowałam się w drogę powrotną do mieszkania. Kiedy byłam już pod blokiem ujrzałam Andrzeja, który wsiadał do swojego samochodu. Kiedy tylko mnie spostrzegł zmienił plany i z niego wysiadł.
- Dzień dobry – przywitał się z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry – odpowiedziałam mu również z lekkim uśmiechem.
- Chciałem zapytać… - na chwilę się „zawiesił” – może jednak zmieniłaś zdanie i wpadniesz dziś do mnie? – zapytał niepewnie, najwyraźniej odrobine się denerwując.
- Wiesz w sumie mogłabym przyjść, ale nie wiem czy pozwoli mi na to praca – odparłam – zobaczę co da się zrobić – uśmiechnęłam się promiennie do mojego sąsiada.
- Ok to jeśli będziesz chciała przyjść zapraszam od 20.
- W porządku, to w takim razie może do zobaczenia – powiedziałam i posłałam w jego stronę jeszcze jeden uśmiech.
- Do może zobaczenia – podchwycił i również się do mnie uśmiechnął. Po tym każde z nas poszło w swoją stronę. Kiedy otwierałam drzwi wejściowe na klatkę zerknęłam jeszcze na samochód. Andrzej pomachał mi i ja także odwzajemniłam jego gest.
Wróciłam do domu, przygotowałam dla siebie śniadanie wciąż myśląc o tym chłopaku. Miał w sobie coś radosnego, nie znałam go zbyt dobrze ale zawsze sprawiał, że mimowolnie się uśmiechałam. To wszystko stawało się coraz bardziej niebezpieczne. Po śniadaniu wyszłam z domu, zabrałam samochód i pojechałam do Toscany. Na miejscu przywitałam się z Marcinem i skierowałam się do kuchni w której byli już Pablo i Zuza.
- Hejo – powiedziałam na powitanie.
- Cześć – odpowiedzieli, obydwoje zajęci przygotowywaniem dań.
- Widzę, że praca wre – zaśmiałam się oglądając Zuzę i Pabla, którzy oddali się przygotowywaniu potraw – pomóc wam w czymś może? – spytałam.
- Na razie chyba nie – odpowiedział mi Pablo – jak coś to dam ci znać – dodał.
Ze względu na to, że nie chciałam przeszkadzać na kuchni postanowiłam pójść do Marcina. Otworzyłam drzwi na sale i go zobaczyłam. Siedział przy stoliku razem z Kłosem, właśnie przeglądał menu. Szybko zamknęłam za sobą drzwi, szczęśliwa że mnie nie zobaczyli – w sumie sama nie wiedziałam dlaczego…
- Nie zgadniesz kto jest naszym  gościem – rzuciłam do Zuzki. Ta spojrzała na mnie badawczo i po chwili wybuchła śmiechem.
- Chyba mi nie powiesz, że ten siatkarz?
- Tak, właśnie on.
- To może pójdziesz go obsłużyć co? – zaśmiała się a ja zmroziłam ją wzrokiem. W tej chwili Marcin podał zamówienie.
- Hej Marcin, co zamówił ten z brodą? – zapytała Zuza.
- Spaghetti carbonara – odpowiedział chłopak bez namysłu.
- Lilii chyba właśnie musisz zacząć realizować zamówienie – powiedziała moja przyjaciółka z wielkim uśmiechem na twarzy na co ja odpowiedziałam jej sławnym dla mnie wystawieniem języka.
Zabrałam się za przygotowywanie zamówienia, muszę jednak przyznać, że przy robieniu makaronu dla Wrony denerwowałam się odrobinę, chyba chciałam wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie moim daniem. Po dwudziestu minutach oba talerze wyszły na sale.
- Nie martw się na pewno będzie mu smakować – powiedziała Zuzia kiedy zobaczyła moją minę i kurczowo zaciśnięte na blacie palce. Ja posłałam jej tylko minkę w stylu „serio, co ty nie powiesz?”
Siatkarze po godzinie wyszli z mojej restauracji, trochę mnie to rozluźniło, sama nie wiem czemu tak na nich zareagowałam, szczególnie na Andrzeja. Posiedziałam w Toscanie jeszcze tylko kilka godzin ponieważ w końcu zdecydowałam, że pójdę na parapetówkę. Zuza oczywiście ucieszyła się, że postawiła na swoim, ja nie byłam z siebie dumna. „Coś się święci” – powtarzała co chwilę, powoli zaczynało działać mi to na nerwy ponieważ nie rozumiała tego, że nie zamierzam bardziej spoufalać się z tym gościem. W jej mniemaniu ja zaczynałam się zakochiwać. Jak można zakochać się w kimś po kilku spotkaniach? – pytałam przyjaciółki, „Wiesz istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia” – odpowiadała.
O 16 wyszłam z restauracji, wsiadłam do samochodu i udałam się do sklepu z alkoholami ponieważ stwierdziłam, że nie wypada mi przyjść z pustymi rękami. Wybrałam najdroższą whisky i wróciłam do mieszkania. Po powrocie zabrałam jeszcze Biszkopta na spacer a kiedy wróciłam zaczęłam się szykować. Najpierw wzięłam kąpiel, żeby trochę się odprężyć kiedy wyszłam z wanny wysuszyłam włosy, na szczęście nie musiałam nic z nimi robić bo lubiłam ich naturalny sposób ułożenia.
Kiedy wreszcie wyszłam z łazienki udałam się do swojej garderoby żeby wybrać coś odpowiedniego. To tu zaczynały się schody. W co mam się ubrać? W końcu po przeszukiwaniu wieszaków i półek postawiłam na letnią różową sukienkę. Nie musiałam martwić się o to, że zmarznę bo w każdej chwili mogłam po coś wrócić. Nałożyłam na siebie sukienkę ale miałam jeszcze sporo czasu więc postanowiłam, że zmienię kolor paznokci. Kiedy już wyschły zabrałam się za robienie makijażu – postawiłam na naturalność. O 19.48 stanęłam przed lustrem, wyglądałam bardzo dobrze. Ostatnie poprawki niesfornych włosów, wygładzenie sukienki, zapięcie zegarka i w tym momencie rozdzwonił się mój telefon.
- Cześć mamo! – przywitałam się.
- Cześć córciu, co tam u ciebie słychać? – zapytała moja rodzicielka.
- Wszystko w najlepszym porządku – odpowiedziałam – właśnie za chwilę wychodzę na małą imprezkę – dodałam – A co u ciebie?
- U mnie w sumie też nic ciekawego, ale pewnie ci teraz przeszkadzam co?
- Nie, jeszcze nie wychodzę, więc mamy czas.
- To dobrze, bo wiesz dzwonię spytać… - przerwała na moment – może wpadłabyś do nas na początku września?
- Hmm… nie wiem czy dam radę się wyrwać – odpowiedziałam – już prędzej chyba w grudniu – dodałam.
- Zależy mi żeby to był wrzesień, bo wiesz skarbie, ja i Henry planujemy ślub – powiedziała.
- Wow serio? – zapytałam ucieszona.
- Tak, wyznaczyliśmy już datę. Samo przyjęcie i ceremonia to nic dużego, samo najbliższe grono dlatego bardzo mi zależy na tym żebyś przyjechała.
- No wiesz w takim wypadku zrobię wszystko co w mojej mocy żeby do was pojechać. Ale właściwie to dlaczego się zdecydowaliście? – spytałam z ciekawości.
- Sama nie wiem po prostu tak jakoś wyszło, zdecydowaliśmy się, że chcemy jakoś przypieczętować nasz związek w końcu już trochę jesteśmy razem, no i wiesz chyba chcemy tym wyznaczyć sobie takie nasze nowe życie.
- Rozumiem i cieszę się. Dobrze, że jesteście razem szczęśliwi i że wam się tak układa – powiedziałam z uśmiechem na twarzy, ciesząc się ze szczęścia mojej mamy. Porozmawiałyśmy jeszcze chwile razem, zrelacjonowałam jej ostatnie dni, a ona opowiedziała mi o jej sprawach. Skończyłyśmy rozmawiać dwadzieścia osiem minut po 20. Nałożyłam jeszcze szpilki i wyszłam z mieszkania.

Piątka! :) Trzymajcie, czytajcie, komentujcie. Pozdrawiam.
P.S. Dziękuję za wszystkie złożone do tej pory komentarze, przynajmniej wiem, że mam stałych czytelników.

4 komentarze:

  1. Super rozdział :)
    Czemu musiałaś skończyć w takim momencie. Ciekawi mnie co się wydarzy na tej imprezce :*
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No w takim momencie kończyć :)
    Czekam na kolejny.
    Zapraszam do siebie na kolejny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj znalazłam przypadkiem twojego bloga i już się w nim zakochałam!
    Jest cudowny! Czekam na następny .Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń