Nazajutrz
obydwie pojawiłyśmy się w Toscanie i spędziłyśmy tam cały dzień. Kolejne dni
mijały nam podobnie. Zuza zaczęła powoli zapominać o Damianie z czego ja bardzo
się cieszyłam. Od tamtego wieczornego spaceru w ciągu ostatnich dni ani razu
nie spotkałam Andrzeja, co nie zmienia faktu, że o nim nie myślałam. Ciekawość
wzięła górę. Pewnego wieczoru leżąc już w łóżku otworzyłam laptopa w celu
przejrzenia poczty, niestety na tym się nie skończyło. Zajrzałam na stronę
miejscowego klubu, w „aktualnościach” znalazłam artykuł o nowym środkowym
zespołu – Andrzeju Wronie. Nazwisko – właśnie tego potrzebowałam do dalszych
poszukiwań. Po dwudziestu minutach wiedziałam już, że tak jak ja jest z
Warszawy, że aby grać w Skrze odszedł z klubu w Bydgoszczy i że całkiem nieźle
tańczy. Utwierdziłam się także w przekonaniu, że jest cholernie przystojny.
Lilka co się z tobą dzieje dziewczyno? – zadawałam sobie pytanie. Zasnęłam z
głupią myślą o tym, że może jutro uda mi się go spotkać.
Otworzyłam
oczy. Promienie słońca wpadały do sypialni. Zapowiadał się piękny dzień. Piękny
piątek. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka, wzięłam prysznic, umyłam zęby,
ubrałam się i wyszłam z Biszkoptem. Wychodząc miałam cichą nadzieję, że go
zobaczę. Oczywiście sama skarciłam się za takie myślenie, no ale cóż mogłam
poradzić. Pochodziłam chwilę z moim psem ulicami Bełchatowa, minęłam halę
Energia i skierowałam się w drogę powrotną do mieszkania. Kiedy byłam już pod
blokiem ujrzałam Andrzeja, który wsiadał do swojego samochodu. Kiedy tylko mnie
spostrzegł zmienił plany i z niego wysiadł.
-
Dzień dobry – przywitał się z szerokim uśmiechem na twarzy.
-
Dzień dobry – odpowiedziałam mu również z lekkim uśmiechem.
-
Chciałem zapytać… - na chwilę się „zawiesił” – może jednak zmieniłaś zdanie i
wpadniesz dziś do mnie? – zapytał niepewnie, najwyraźniej odrobine się
denerwując.
-
Wiesz w sumie mogłabym przyjść, ale nie wiem czy pozwoli mi na to praca –
odparłam – zobaczę co da się zrobić – uśmiechnęłam się promiennie do mojego
sąsiada.
- Ok
to jeśli będziesz chciała przyjść zapraszam od 20.
- W
porządku, to w takim razie może do
zobaczenia – powiedziałam i posłałam w jego stronę jeszcze jeden uśmiech.
- Do
może zobaczenia – podchwycił i również się do mnie uśmiechnął. Po tym każde z
nas poszło w swoją stronę. Kiedy otwierałam drzwi wejściowe na klatkę zerknęłam
jeszcze na samochód. Andrzej pomachał mi i ja także odwzajemniłam jego gest.
Wróciłam
do domu, przygotowałam dla siebie śniadanie wciąż myśląc o tym chłopaku. Miał w
sobie coś radosnego, nie znałam go zbyt dobrze ale zawsze sprawiał, że
mimowolnie się uśmiechałam. To wszystko stawało się coraz bardziej
niebezpieczne. Po śniadaniu wyszłam z domu, zabrałam samochód i pojechałam do
Toscany. Na miejscu przywitałam się z Marcinem i skierowałam się do kuchni w
której byli już Pablo i Zuza.
-
Hejo – powiedziałam na powitanie.
-
Cześć – odpowiedzieli, obydwoje zajęci przygotowywaniem dań.
- Widzę,
że praca wre – zaśmiałam się oglądając Zuzę i Pabla, którzy oddali się
przygotowywaniu potraw – pomóc wam w czymś może? – spytałam.
- Na
razie chyba nie – odpowiedział mi Pablo – jak coś to dam ci znać – dodał.
Ze
względu na to, że nie chciałam przeszkadzać na kuchni postanowiłam pójść do
Marcina. Otworzyłam drzwi na sale i go zobaczyłam. Siedział przy stoliku razem
z Kłosem, właśnie przeglądał menu. Szybko zamknęłam za sobą drzwi, szczęśliwa
że mnie nie zobaczyli – w sumie sama nie wiedziałam dlaczego…
-
Nie zgadniesz kto jest naszym gościem –
rzuciłam do Zuzki. Ta spojrzała na mnie badawczo i po chwili wybuchła śmiechem.
-
Chyba mi nie powiesz, że ten siatkarz?
-
Tak, właśnie on.
- To
może pójdziesz go obsłużyć co? – zaśmiała się a ja zmroziłam ją wzrokiem. W tej
chwili Marcin podał zamówienie.
-
Hej Marcin, co zamówił ten z brodą? – zapytała Zuza.
-
Spaghetti carbonara – odpowiedział chłopak bez namysłu.
-
Lilii chyba właśnie musisz zacząć realizować zamówienie – powiedziała moja
przyjaciółka z wielkim uśmiechem na twarzy na co ja odpowiedziałam jej sławnym
dla mnie wystawieniem języka.
Zabrałam
się za przygotowywanie zamówienia, muszę jednak przyznać, że przy robieniu
makaronu dla Wrony denerwowałam się odrobinę, chyba chciałam wywrzeć na nim jak
najlepsze wrażenie moim daniem. Po dwudziestu minutach oba talerze wyszły na
sale.
-
Nie martw się na pewno będzie mu smakować – powiedziała Zuzia kiedy zobaczyła
moją minę i kurczowo zaciśnięte na blacie palce. Ja posłałam jej tylko minkę w
stylu „serio, co ty nie powiesz?”
Siatkarze
po godzinie wyszli z mojej restauracji, trochę mnie to rozluźniło, sama nie
wiem czemu tak na nich zareagowałam, szczególnie na Andrzeja. Posiedziałam w
Toscanie jeszcze tylko kilka godzin ponieważ w końcu zdecydowałam, że pójdę na
parapetówkę. Zuza oczywiście ucieszyła się, że postawiła na swoim, ja nie byłam
z siebie dumna. „Coś się święci” – powtarzała co chwilę, powoli zaczynało
działać mi to na nerwy ponieważ nie rozumiała tego, że nie zamierzam bardziej
spoufalać się z tym gościem. W jej mniemaniu ja zaczynałam się zakochiwać. Jak
można zakochać się w kimś po kilku spotkaniach? – pytałam przyjaciółki, „Wiesz
istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia” – odpowiadała.
O 16
wyszłam z restauracji, wsiadłam do samochodu i udałam się do sklepu z alkoholami ponieważ stwierdziłam, że nie wypada mi przyjść z pustymi rękami.
Wybrałam najdroższą whisky i wróciłam do mieszkania. Po powrocie zabrałam
jeszcze Biszkopta na spacer a kiedy wróciłam zaczęłam się szykować. Najpierw
wzięłam kąpiel, żeby trochę się odprężyć kiedy wyszłam z wanny wysuszyłam
włosy, na szczęście nie musiałam nic z nimi robić bo lubiłam ich naturalny
sposób ułożenia.
Kiedy
wreszcie wyszłam z łazienki udałam się do swojej garderoby żeby wybrać coś
odpowiedniego. To tu zaczynały się schody. W co mam się ubrać? W końcu po
przeszukiwaniu wieszaków i półek postawiłam na letnią różową sukienkę. Nie
musiałam martwić się o to, że zmarznę bo w każdej chwili mogłam po coś wrócić.
Nałożyłam na siebie sukienkę ale miałam jeszcze sporo czasu więc postanowiłam,
że zmienię kolor paznokci. Kiedy już wyschły zabrałam się za robienie makijażu
– postawiłam na naturalność. O 19.48 stanęłam przed lustrem, wyglądałam bardzo
dobrze. Ostatnie poprawki niesfornych włosów, wygładzenie sukienki, zapięcie
zegarka i w tym momencie rozdzwonił się mój telefon.
-
Cześć mamo! – przywitałam się.
-
Cześć córciu, co tam u ciebie słychać? – zapytała moja rodzicielka.
-
Wszystko w najlepszym porządku – odpowiedziałam – właśnie za chwilę wychodzę na
małą imprezkę – dodałam – A co u ciebie?
- U
mnie w sumie też nic ciekawego, ale pewnie ci teraz przeszkadzam co?
-
Nie, jeszcze nie wychodzę, więc mamy czas.
- To
dobrze, bo wiesz dzwonię spytać… - przerwała na moment – może wpadłabyś do nas
na początku września?
-
Hmm… nie wiem czy dam radę się wyrwać – odpowiedziałam – już prędzej chyba w
grudniu – dodałam.
-
Zależy mi żeby to był wrzesień, bo wiesz skarbie, ja i Henry planujemy ślub –
powiedziała.
-
Wow serio? – zapytałam ucieszona.
-
Tak, wyznaczyliśmy już datę. Samo przyjęcie i ceremonia to nic dużego, samo
najbliższe grono dlatego bardzo mi zależy na tym żebyś przyjechała.
- No
wiesz w takim wypadku zrobię wszystko co w mojej mocy żeby do was pojechać. Ale
właściwie to dlaczego się zdecydowaliście? – spytałam z ciekawości.
-
Sama nie wiem po prostu tak jakoś wyszło, zdecydowaliśmy się, że chcemy jakoś
przypieczętować nasz związek w końcu już trochę jesteśmy razem, no i wiesz
chyba chcemy tym wyznaczyć sobie takie nasze nowe życie.
-
Rozumiem i cieszę się. Dobrze, że jesteście razem szczęśliwi i że wam się tak
układa – powiedziałam z uśmiechem na twarzy, ciesząc się ze szczęścia mojej
mamy. Porozmawiałyśmy jeszcze chwile razem, zrelacjonowałam jej ostatnie dni, a
ona opowiedziała mi o jej sprawach. Skończyłyśmy rozmawiać dwadzieścia osiem
minut po 20. Nałożyłam jeszcze szpilki i wyszłam z mieszkania.
Piątka! :) Trzymajcie, czytajcie, komentujcie. Pozdrawiam.
P.S. Dziękuję za wszystkie złożone do tej pory komentarze, przynajmniej wiem, że mam stałych czytelników.
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzemu musiałaś skończyć w takim momencie. Ciekawi mnie co się wydarzy na tej imprezce :*
Pozdrawiam i czekam na kolejny :*
No w takim momencie kończyć :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Zapraszam do siebie na kolejny :)
Pozdrawiam ;*
Zapraszam na nowy rozdział :)
UsuńDzisiaj znalazłam przypadkiem twojego bloga i już się w nim zakochałam!
OdpowiedzUsuńJest cudowny! Czekam na następny .Pozdrawiam:)