wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 16

Obudziłem się z moją słodką ślicznotką w ramionach.  Zegarek na nocnej szafce wskazywał 7:30 więc postanowiłem obudzić Lilkę. Najskuteczniejszą metodą na wyrwanie dziewczyny ze snu były oczywiście pocałunki. Po kilku minutach pieszczot  obudziła się i obdarzyła mnie jednym ze swoich ślicznych uśmiechów, które uwielbiałem, z resztą jak wszystko w niej.
- Długo nie śpisz? – zapytała.
- Nie, dopiero co wstałem i postanowiłem cię obudzić – odpowiedziałem bawiąc się kosmykiem jej włosów.
- Pewnie obudziłeś mnie tylko po to żebym zrobiła ci śniadanie?
- Mniej więcej – zaśmiałem się mocniej tuląc ją do siebie – Lilii mówiłem już jak bardzo cię kocham?
- Nie wiem nie przypominam sobie – uśmiechnęła się po czym pocałowała mnie lekko.
- Ok w takim razie mówię teraz – zacząłem – Lilka kocham cię jak szalony  - powiedziałem patrząc w jej piękne zielone oczy.
- Ja ciebie też kocham Wronka – powiedziała opierając głowę na moim ramieniu.
Leżeliśmy tak razem jeszcze kilka minut po czym zabraliśmy się za śniadanie i szykowanie do wyjścia, Lilka szła do Toscany a ja miałem za zadanie odprowadzić ją i pospacerować chwilę z Biszkoptem.
Pogoda szybko się zmieniała. W Bełchatowie nastała złota jesień, która zapowiadała ciężką pracę na treningach oraz mecze, które chcemy rozegrać jak najlepiej.
Po spacerze wróciłem z Biszkoptem do mojego mieszkania, przebrałem się w wygodny dres, zabrałem torbę na trening i ruszyłem na halę.
- Wrona! – usłyszałem wołanie kiedy przechodziłem przez park. Odwróciłem się i ujrzałem Kłosa, który truchtał w moją stronę.
- Siema stary – powiedziałem kiedy Karol był już wystarczająco blisko.
- Siema – odpowiedział – co tam?
- Nic ciekawego, ty może opowiadaj, jak Ola?
- To już definitywne zerwanie – rzucił od niechcenia.
- I jak się czujesz?
- Normalnie – powiedział ku mojemu zdziwieniu uśmiechając  się szeroko.
- Normalnie? No to dobrze – powiedziałem – Szczerze myślałem, że trochę bardziej będziesz to przeżywał.
- Już od jakiegoś czasu było gorzej, z resztą dobrze o tym wiesz. Chyba po prostu obydwoje szukaliśmy argumentów do zerwania. No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
- Czyli? – zapytałem nie bardzo wiedząc o co chodzi Karolowi.
- No bo… Nie, nie będę nic mówił.
- Oj dawaj, zacząłeś to dokończ.
- Nie!
- Kłos nie wkurzaj mnie.
- No dobra, chodzi o Zuzkę. Ja wiem, że to stanowczo za wcześnie ale…
- Podoba ci się? – zapytałem.
- Cholernie – odpowiedział krótko po czym dodał – jest zupełnie inna niż Olka, wesoła, pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Olka od jakiegoś czasu nie widziała nic więcej prócz czubka swojego nosa.
- Tu akurat muszę przyznać ci racje.
- Wiem, że potrzebuję trochę czasu żeby się oswoić z tym wszystkim ale wiem też, że jeśli kiedyś by nam się udało to byłby szczęśliwy.
- Wiesz, ja będę trzymał kciuki – obiecałem przyjacielowi i poklepałem go po plecach.
- Dzięki – odpowiedział tylko bo zdążyliśmy już dotrzeć pod halę.
*
Czas bez Andrzeja niemiłosiernie się dłużył. Minuty płynęły jak godziny a godziny jak dni. Kochałam moją restaurację i pracę w niej ale teraz nie była już moim centrum wszechświata, teraz najważniejszy był Wrona. Żyłam dla chwil, które spędzaliśmy razem, jego bliskość dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Kiedy mówił mi „Kocham cię” wiedziałam, że i ja jestem dla niego najważniejsza, czułam wtedy milion małych płomyków ogrzewające moje serce i ciało. Byliśmy razem i nic nie mogło tego zmienić.
Nawet najkrótsza chwila bez niego przynosiła tęsknotę ale oprócz niej czułam także przyjemne podniecenie faktem iż już za kilka godzin znowu go zobaczę.
Trudno było mi skupić się na pracy. „Zachowujesz się jak nastolatka” – karciłam się w myślach. Zuza co chwilę sprowadzała mnie na ziemię podśmiewując się z mojego roztargnienia wynikającego z ciągłego rozmyślania o środkowym.
- Lilka jakaś dziewczyna prosi żebyś do niej podeszła – usłyszałam Hanię.
Kto taki? Zastanawiałam się wygładzając fartuch i fryzurę. Weszłam na salę i posłałam Hance pytające spojrzenie. Nic nie odpowiadając kiwnęła głową wskazując miejsce gdzie mam się udać. Spostrzegłam ją siedzącą w najdalszym koncie sali, była odwrócona do mnie plecami. Kogo jak kogo, ale jej się tu nie spodziewałam.
- Podobno chciałaś mnie widzieć – powiedziałam przystając przy stoliku, który zajęła.
- Hej – powiedziała uśmiechając się kiedy tylko mnie spostrzegła.
- Cześć – mruknęłam przez zęby, jej towarzystwo działało na mnie jak płachta na byka.
- Liluś – zaczęła – przyszłam tu żeby z tobą porozmawiać, ja nie chcę dłużej tak żyć. Ostatnie lata to był koszmar, bez mojej kochanej siostry przy boku nic nie ma sensu.
- Uważaj bo się wzruszę – rzuciłam sarkastycznie.
- Kurde Lilka mówię prawdę, daj mi chociaż szansę, daj nam spróbować żeby było jak kiedyś.
- Marcelina, już nigdy nie będzie jak kiedyś, tylko i wyłącznie z twojej winy. Uszanuj moje uczucia chociaż jeden raz i nigdy więcej nie stawaj na mojej drodze – powiedziałam i odwróciłam  się zmierzając z powrotem do kuchni.
- Lilii weź chociaż mój numer – powiedziała i wcisnęła mi do ręki małą kartkę – jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała pogadać to zadzwoń do mnie, proszę – powiedziała patrząc mi w oczy. Przez jedną, krótką chwilę miałam ochotę znowu skryć się w jej ramionach jak jeszcze kilka lat temu ale to uczucie nie trwało długo. Po chwili znowu poczułam ból i nienawiść jaką ją darzyłam. Na pewno nie skorzystam – myślałam odchodząc. Marcelina również opuściła Toscane.
- Kto chciał z tobą gadać? – zapytała Zuzka szykując danie dla klienta.
- Marcelina – odpowiedziałam siadając na krześle, Zuzka patrzyła na mnie mocno zdziwionym wzrokiem.
- Czego ona od ciebie chciała? – pytała zaciekawiona i odrobinę wzburzona faktem iż moja siostra w ogóle miała czelność się tu pojawić.
- Chciała się pogodzić – Zuzia wybuchła histerycznym  śmiechem.
- Nie no tego jeszcze nie było, po tym wszystkim?
- Chyba mam takie samo zdanie jak ty, tylko, że jeszcze wciąż jestem w głębokim szoku.
- Pewnie też bym była – powiedziała krótko – może chcesz już iść do domu?
- Nie co ty, nie zostawię cię samej.
Do końca dnia w restauracji myślałam już tylko o mojej „kochanej” siostrzyczce. Zjawia się nagle, nie wiadomo czemu. Chce się godzić po tylu latach? – dziwne.
Według mnie coś się tu nie zgadzało. Tylko co?
Kiedy zamykałyśmy Toscane Wronka już na mnie czekał, wracaliśmy spacerkiem do mieszkania trzymając się za ręce.
- Co się stało skarbie? – wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nic – odpowiedziałam wymijająco i obdarzyłam go dość zakłamanym uśmiechem. Wrona oczywiście nie dał się nabrać i przyciskał mnie tak długo aż w końcu wyznałam co się dzieje. Z początku tylko spijał z moich ust każde słowo.  W miarę jak zaczęłam sypać coraz bardziej wymyślnymi epitetami zaczął mnie uspakajać i przekonywać, że może intencje mojej siostry są jak najbardziej prawdziwe. Wrona twierdził, że Marcelina pewnie bardzo za mną tęskni i chce wreszcie zakopać wojenny topór. Według mojego chłopaka powinnam chociaż spróbować odnowienia kontaktów z siostrą. Kiedy znaleźliśmy się pod naszym blokiem byłam już niemal w stu procentach przekonana o słuszności jego słów – Wronka miał rację twierdząc, że mam tylko jedną siostrę i nie powinnam dalej traktować jej jak powietrze ze względu na to, że jako nastolatka zachowała się podle i bezmyślnie. Postanowiłam posłuchać rad chłopaka i w miarę możliwości spotkać się z Marceliną. Wciąż rozpamiętywałam tamto zdarzenie, ale teraz dzięki siatkarzowi byłam spokojniejsza. Wiedziałam, że jest przy mnie i bez względu na wszystko uszanuje każde moje postanowienie. Podjęłam ostateczną decyzję -  spotkam się z siostrą i tym razem postaram się wysłuchać do końca co ma mi do powiedzenia.

16-stka!!! Smacznego :D

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 15

Obudziłam się około trzeciej nad ranem. Na dworze wciąż było ciemno. To była jedna z moich kulinarnych pobudek. Zabrałam się za przyrządzanie mini pizzy na szpinakowym cieście.  Pół godziny wystarczyło aby posiłek znalazł się w piekarniku. Niestety okazało się, ze to co przygotowałam było za duże jak dla mnie…
Pójść czy nie pójść? Idę – postanowiłam. Założyłam na siebie lekki szlafrok i klapki i wyszłam na klatkę schodową. Wystarczył jeden dzwonek i krótka chwila a Wrona był już przy drzwiach.
- Liluś skarbie coś się stało? – pytał mocno mnie obejmując.
- Nie, nic się nie stało, w sumie trochę mi głupio, że tak do ciebie przychodzę  w środku nocy.
- Wiesz, że do mnie możesz przychodzić kiedy chcesz – stwierdził całując mnie w czoło.
- Wiem, wiem i właśnie przyszłam z taką jedną sprawą…
- Jaką? – dopytywał.
- Masz ochotę na szpinakową pizzę?
- Pizza w środku nocy? – zapytał o mało nie wybuchając śmiechem.
- No bo wiesz… Ja mam czasem tak, że budzę się w nocy i gotuje. Dziś jest właśnie taka noc.
- Lilka ja przez ciebie będę musiał podwoić godziny na siłowni…
- Wronka, nie przesadzaj – powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- Oj Lilkuś, Lilkuś co ty ze mną robisz? – zaśmiał się i wrócił po klucze żeby zamknąć mieszkanie.
Dwadzieścia minut później siedzieliśmy przy stole w salonie zajadając się moją „mini” pizzą. Wronka jeszcze trochę się ze mną wykłócał o to, że jak dalej tak pójdzie to nie będzie mógł zmieścić się w drzwiach hali. Ja oczywiście stwierdziłam,  że przesadza ale musiałam przyznać, że będziemy musieli skończyć te nasze wspólne obiadki i kolacje. Postanowiliśmy nawet, że zaczniemy razem biegać.
Po zjedzeniu posiłku Andrzej chciał wrócić do siebie, ale ja skutecznie mu to utrudniałam. W końcu przekonało go moje „A może już zaczniemy wspólny wysiłek fizyczny?”
Rano obudziły mnie pocałunki Wrony, drapał brodą moje ramiona i szyję.
- Już wstałeś?
- Mhmm… - mruknął tylko na potwierdzenie nie przerywając pocałunków.
- Wyspałeś się chociaż? – zadałam kolejne pytanie lekko czochrając jego wiecznie idealną fryzurę.
- Z tobą zawsze się wysypiam – odpowiedział słodko się do mnie uśmiechając – gorzej jest bez ciebie. Wtedy trudno mi zasnąć.
- Wronka nie kłam tak, bo ci nos urośnie – zaśmiałam się całując siatkarza. – Dobra lecę zrobić jakieś lekkie śniadanie. 
- Idę z tobą – powiedział Wronka i oboje wstaliśmy z łóżka. Przygotowanie posiłku zajęło nam nie więcej niż dziesięć minut. Po śniadaniu poszłam do łazienki przyszykować się do wyjścia. Kiedy brałam prysznic, Wrona wszedł do łazienki mówiąc, że dostałam smsa.
- Odczytaj – powiedziałam bo pomyślałam, że to może coś z pracy. Wronka zaczął czytać na głos i mina mu zrzedła – to był sms od Marcina. Martwił się, że nie odpisuje na maile, przesyłał pozdrowienia i oczywiście cholernie tęsknił i myślał. Wrona wpadł w szał.
- Wiem, że mu się podobałaś. Ale dlaczego on wciąż nie daje ci spokoju? – dopytywał się wzburzony.
- Andrzej nie gniewaj się, ja po prostu jeszcze mu o nas nie powiedziałam.
- A, to super – powiedział sarkastycznie wychodząc. Usłyszałam jeszcze tylko trzaśnięcie drzwiami wyjściowymi i cisze jaka została po tej drobnej wymianie zdań.
- Jasna cholera – mruknęłam pod nosem. Co jak co ale nie pomyślałabym, że wydarzy się coś takiego. Wychodząc z łazienki wciąż byłam zła sama na siebie za to, że nic nie powiedziałam Marcinowi wcześniej. Ale czy sam Wrona nie zareagował zbyt gwałtownie?
*
Ok, ok to nie było na miejscu… Tylko co poradzę na to, że jeśli chodzi o Lilii to  inaczej nie potrafię. Niby co miałem się cieszyć, że jest jeszcze facet, który wyobraża sobie wspólne życie z moją dziewczyną i wcale się z tym nie kryje. Nigdy gościa nie lubiłem. On zawsze był zazdrosny o Lilii tak samo jak ja. Ilekroć się gdzieś spotkaliśmy piorunowaliśmy się spojrzeniami. A teraz ten sam facet pisze do niej: „Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Tęsknię i Kocham”. Tak nie zamierzam się bawić. Gdyby tylko ten cały Marcin był w Polsce już pewnie bym do niego jechał, żeby go odrobinkę pokiereszować. Pocieszałem się tylko myślą, że jakby na to nie patrząc Lilka wybrała mnie, nie jego. Musiałem ją przeprosić. Kiedy pukałem do jej drzwi już jej nie było – pewnie wyszła z Biszkoptem – pomyślałem i wróciłem do siebie.
*
Po nałożeniu lekkiego makijażu i ubraniu się zabrałam Biszkopta na dziesięciominutowy spacer. Następnie odprowadziłam go do domu, zabrałam samochód i pojechałam pod Toscane. Na miejscu Zuzka od razu zapytała co się stało. Opowiedziałam jej wszystko i usłyszałam to co wiedziałam już sama – powinnaś była powiedzieć Marcinowi.
Byłam tak załamana, że chciałam usiąść i płakać. Wciąż dręczyła mnie myśl „Czy on nie będzie chciał ze mną zerwać?”
Moje męki nie trwały jednak długo. Czterdzieści minut po moim przybyciu do restauracji pojawił się również Andrzej z wielkim bukietem białych róż.
- Przepraszam Lilii – powiedział stając przy mnie w kuchni. Nie powiedziałam nic tylko rzuciłam się siatkarzowi na szyję.
- To ja powinnam cię przeprosić. Mogłam mu powiedzieć o naszym związku. Przepraszam Andrzej… Tak się bałam – właśnie  w tym momencie z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- O co się bałaś Liluś?
- O to, że możesz już nie chcieć ze mną rozmawiać – wydukałam wyjąc jak małe dziecko.
- Głupia jesteś – zaśmiał się i mocniej mnie objął – Wiesz, że nie mógłbym cię stracić, za bardzo mi na tobie zależy skarbie – powiedział patrząc mi w oczy. Jego niebieskie tęczówki zawsze sprawiały, że nogi robiły mi się jak z waty.
- Kocham cię – powiedziałam
- Ja ciebie też – odrzekł i mocno wpił się w moje usta.
Kiedy tylko się od siebie oderwaliśmy czułam jak z serca spada mi kamień. Naprawdę cholernie bałam się o to co może się teraz stać. Nie wyobrażałam sobie stracenia Wronki z tak błahego powodu. Andrzej otarł moje mokre od łez policzki i umówiliśmy się, ze jak tylko skończę pracę zadzwonię do niego i razem pojedziemy do Łodzi na małe zakupy. Reszta dnia minęła mi i Zuzi dość spokojnie, w restauracji zostałyśmy tylko we dwie bo Pablo pojechał na urlop do Włoch.
Po pracy tak jak postanowiliśmy pojechaliśmy z Wronką na zakupy. Andrzej chciał kupić sobie kurtkę a ja jak każda kobieta po prostu chciałam sobie coś kupić.
Dzięki temu, że trochę wcześniej zamknęłyśmy Toscane zyskaliśmy z Andrzejem więcej czasu na chodzenie po sklepach. Wrona wybrał sobie kurkę dość szybko, nie miał z tym żadnego problemu ale ja wymyśliłam sobie sukienkę, którą będę mogła założyć na zbliżające się urodziny Zuzi. Szukałam zawzięcie kreacji idealnej. Wrona dzielnie biegał z wieszakami i doradzał w czym mi dobrze a w czym nie. Facet znał się na rzeczy.
- Lilii błagam zdecyduj się wreszcie na którąś – jęczał kiedy przymierzałam trzecią kieckę w piątym sklepie.
- Andrzej nie kupię byle czego – tłumaczyłam chłopakowi.
- No ale Lilkuś przymierzyłaś już chyba z piętnaście sukienek, to dużo.
- Nie gadaj już tyle, tylko odwieś te – powiedziałam i podałam mu wieszaki, zabrał je z rezygnacją a ja przebrałam się w swoje ciuchy i wyszłam z przymierzalni. Dwa sklepy później miałam na sobie sukienkę idealną, podobała się mi i Wronie więc mogłam ją kupić. Wracałam do Bełchatowa usatysfakcjonowana i szczęśliwa, Wrona też miał nawet dobry nastrój, ale nogi podobno bolały go niemiłosiernie od chodzenia po sklepach.
Kiedy wróciliśmy wyprowadziliśmy Biszkopta na dwór na dosłownie piętnaście minut i wróciliśmy do mojego mieszkania. Każde z nas wzięło szybki prysznic po czym położyliśmy się w swoich objęciach i zasnęliśmy po pięciu minutach zmęczeni całym dzisiejszym dniem. 

Nowiutki rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, komentujcie, czytajcie. Smacznego! :D

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 14

Po śniadaniu Wrona wrócił do swojego mieszkania żeby się odświeżyć i przebrać, ja zrobiłam to samo i wyszłam z Biszkoptem. Miałam chwilę dla siebie. Wykorzystałam ją na rozmyślanie o siatkarzu.
Andrzej stał się dla mnie tym, kogo bym się nie spodziewała – stał się mężczyzną mojego życia. Z nieznośnego sąsiada przemienił się w idealnego chłopaka, w mojego własnego bohatera. Był dla mnie wszystkim czego potrzebowałam – nie chciałam żeby kiedykolwiek się to zmieniło. Na tym etapie nie potrafiłam wyobrazić sobie innego życia. Po trzydziestu minutach wróciliśmy z Biszkoptem do domu. Miałam chwilę dla siebie więc postanowiłam, złożyć zamówienie do restauracji. Nie ominęło mnie także sprawdzenie poczty. Ku mojemu zdziwieniu odkryłam nową wiadomość od Marcina, nadesłaną dwa dni temu. Otworzyłam ją i okazało się, że jedyną treścią było kilka słów „Żyję, mam się dobrze i cholernie za Wami tęsknie. Szczególnie za Tobą Lilii. M” dodatkowo przysłał mi kilkanaście zdjęć miejsc, które już zdążył odwiedzić, na kilku był również on sam na przykład w gronie nowo poznanych znajomych. Wyglądał na szczęśliwego więc ja też byłam szczęśliwa i spokojna. Jedyna rzecz, która mnie zaniepokoiła to, to że chłopak najwyraźniej tęskni, podobno za mną. Wiedziałam, że za jakiś czas będę musiała powiedzieć mu o Andrzeju ale teraz niestety nie byłam na to gotowa. Chciałam odpisać Marcinowi ale sama do końca nie wiedziałam co? Wyłączyłam laptopa i zabrałam się za drobne sprzątanie, ogarnęłam mieszkanie i zabrałam się za robienie babeczek. Kiedy babeczki znalazły się już w piekarniku zabrałam się za robienie czekoladowej polewy. Po kilkudziesięciu minutach babeczki leżały już na talerzu w jadalni. Kiedy kończyłam je dekorować do mojego mieszkania wpadł Wronka. Teraz siedzieliśmy razem na kanapie w moim salonie  rozmawiając o ewentualnym wspólnym wypadzie. Nagle rozdzwonił się telefon Wrony.
- No co tam? Jestem u Lilki. No to wpadnij – rozłączył się – Kłos tu wpadnie ok?
- Nie ma problemu. A co ma do ciebie jakąś sprawę?
- Chyba tak. Zły był, jakby się coś stało – w tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Ja otworzę – rzucił Wronka i pocałował mnie  w policzek. Po chwili wrócił do salonu z Kłosem.
- Siemka -  przywitałam się kiedy tylko ujrzałam przyjaciela Andrzeja.
- Hej, sorry, że przeszkadzam –powiedział siadając na kanapie obok mnie.
- Co się stało? – zapytał Wrona.
- Olka się stała, chyba zerwaliśmy – wyrzucił z siebie. 
- To dobrze trafiłeś Kłos, jestem mistrzyniom w pocieszaniu po rozpadzie związków.
Karol spojrzał na mnie i po chwili spuścił głowę.
- Ale ja nie wiem czy chcę się z nią rozstawać.
- To o co poszło? – zapytałam.
- Chodzi o to, że nie jest tak jak wcześniej. Ola chce żeby wszystko było tak jak ona sobie wymyśli. Nawet z chłopakami mi jest trudno się spotkać bo mam wolny czas spędzać tylko z nią.
- Ej ale przecież Ola chyba zawsze lubiła twoich znajomych?
- No tak ale…
- Ale ja? – zapytałam. Karol spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Wiedziałam, że dziewczyna Kłosa nie darzy mnie sympatią z resztą ja również za nią nie przepadałam ale czy to był powód do zerwania? – Jak to się w ogóle stało?
- No powiedziałem jej, że nie podoba mi się jej zachowanie, że Wrona jest moim przyjacielem i nie zerwę z nim teraz kontaktu bo nasze dziewczyny za sobą nie przepadają.
- Nie przepadają to mało powiedziane – zaśmiał się Andrzej przerywając przyjacielowi.
- Więc Ola stwierdziła, że jeżeli wybieram przyjaźń a nie związek to nie mamy o czym rozmawiać i wyszła. Nie chciałem żeby tak to wyszło.
- Wiesz co Karol? Jeśli ona wkurza się o twoje znajomości to chyba nie jest normalne.
- No wiem, ale jesteśmy już razem tyle lat…
- Może jeszcze się pogodzicie – powiedziałam ale nie zdążyłam usłyszeć co myśli o tym Karol bo usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam je otworzyć.
- Hej – powiedziałam kiedy tylko zobaczyłam Zuzkę.
- Cześć, mogę wejść? – zapytała niepewnie.
- Głupie pytania zadajesz, właź. – rzuciłam i zaprowadziłam przyjaciółkę do salonu.
- Hej – powiedziała kiedy zobaczyła chłopaków. Przywitała się buziakiem z Andrzejem a po tym postanowiłam przedstawić Zuzkę Karolowi.
- Kłos to moja przyjaciółka Zuzia. Zuzka poznaj Kłosa – podali sobie ręce i lekko się do siebie uśmiechnęli  - Zuza powiedz Kłosowi, że jestem najlepsza w naprawianiu złamanych serc – powiedziałam a Zuzia szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- No to akurat prawda – powiedziała – ale wiem ze swojego doświadczenia, że jednym z lepszych lekarstw na złamane serce jest tort czekoladowy – dodała.
- Mam czekoladowe babeczki chcesz Kłos? – zapytałam z uśmiechem.
- Wolałbym tort, najlepiej cały od razu – rzucił zrezygnowany. Widać naprawdę był przybity.
- Da się załatwić – powiedziała Zuzka – Lilii masz składniki?
- Ja bym nie miała? – pytanie retoryczne.
- To co zabieramy się za tort? – zapytała Zuzia.
- Zabieramy – odpowiedziałam – To my zostawiamy was samych i niedługo wracamy z deserkiem.
Kiedy tylko znalazłyśmy się w kuchni posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie. Niestety nie mogła nic powiedzieć, bo kuchnia w moim mieszkaniu oddzielona była od salonu aneksem więc wciąż byłyśmy na „podsłuchu” . „ O nie…” myślałam jeśli jej spodoba się, albo już spodobał się Karol to chyba jest w słabej sytuacji. Przecież on prędzej czy później na pewno wróci do Oli. Oby tylko się nie męczyła…
Upieczony, wystygły biszkopt, przełożony kremem i udekorowany włożyłyśmy do lodówki. Teraz wystarczyło poczekać aż tort trochę się schłodzi. Wróciłyśmy do chłopków i wspólnie otworzyliśmy białe wino, oprócz tortu przygotowałyśmy również kolacje i teraz usiedliśmy razem do stołu. Karol odrobinę się rozchmurzył, teraz swobodnie z nami rozmawiał jakby jego rzekome rozstanie nie miało miejsca. Zuzka była najwyraźniej wniebowzięta jego towarzystwem a ja i Andrzej spędzaliśmy po prostu wspaniały wieczór.
Około dwudziestej pierwszej wszyscy razem wyszliśmy z mojego mieszkania. Wybraliśmy się  na spacer z Biszkoptem przy okazji odprowadzając Kłosika i Zuzkę. Okazało się, że obydwoje idą w tym samym kierunku więc Karol wykazując się wspaniałomyślnością oznajmił, że odprowadzi Zuzię do domu.
Spacerując po Bełchatowie trzymaliśmy się za ręce. Wronka co chwilę obdarowywał mnie komplementami ale mi głowę zaprzątała wciąż Zuzka.
- Co jest skarbie?  Jesteś jakaś spięta.
- Nie ważne… - rzuciłam tylko.
- Nie „nie ważne”, mów o co chodzi?
- O Zuzkę.
- Co z nią?
- Jej się chyba Karol podoba – powiedziałam zrezygnowana.
- Serio? – zapytał najwyraźniej ożywiony.
- Serio, serio, ale to jest jakaś porażka, przecież Karol prędzej czy później wróci do Olki a teraz Zuza niepotrzebnie robi sobie nadzieje.
- Skąd wiesz, że do siebie wrócą?
- Kobieca intuicja – powiedziałam i pocałowałam Wronkę.
- Ja tam sądzę, że to już definitywne zerwanie. Karol mówi to samo.
- No nie wiem, mi jakoś nie chce się w to wierzyć – powiedziałam i zakończyłam temat. Resztę spaceru spędziliśmy na wesołym przekomarzaniu. Wróciliśmy do bloku i każde z nas poszło do swojego mieszkania. Już tęskniłam ale jutro musiałam wstać wcześnie do Toscany więc doszłam do wniosku, że mogę Wronce przeszkadzać. W mieszkaniu postanowiłam wziąć szybki prysznic i położyć się spać. Po piętnastu minutach przewracania się z boku na bok wreszcie udało mi się zasnąć.

Kolejny rozdział oddaję w Wasze łapki :*

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 13

Dni mijały szybko, nim zdążyłam mrugnąć okiem nastał październik zapowiadający początek Plusligi. Wrona dużo trenował ja codziennie chodziłam do restauracji ale wieczory i noce wciąż należały do nas. Jutro w bełchatowskiej hali miał odbyć się mecz Skry z Lotosem. Czekałam na niego niecierpliwie bo pierwszy raz będę miała okazję zobaczyć Andrzeja na boisku. Dogadaliśmy się z Zuzką, że pójdziemy razem dopingować miejscową drużynę.
Stawiłyśmy się razem na hali na czterdzieści minut przed meczem. Zajęłyśmy swoje miejsca przy bandach (Wronka się postarał) i czekałyśmy na wyjście drużyn i rozpoczęcie meczu.
Po kilku minutach wraz z pojawieniem się siatkarzy PGE Skry na horyzoncie pojawiła się także dziewczyna Karola, usiadła na miejscu obok, wcześniej mierząc mnie wzrokiem – najwyraźniej mnie poznała.
Wrona rozgrzewając się w towarzystwie Kłosa i Wojtka co chwilkę zerkał w moją stronę a ja posyłałam mu lekkie uśmiechy i na tyle ile dałam radę – uwodzicielskie spojrzenia.
Skra wygrała mecz 3:1, Wronka świetnie sobie radził na boisku a my z Zuzką dopingowałyśmy z całych sił. Dziewczyna Kłosa chyba nie najlepiej się bawiła, może była już znudzona tymi wszystkimi meczami nie mniej jednak wydało nam się to dziwne. Po meczu Wronka podszedł do mnie i zapowiedział, że za pół godziny wyjdzie z szatni. Odprowadziłam Zuzkę do wyjścia i czekałam tam na swojego faceta. Stawił się tak jak obiecał i razem poszliśmy do jego samochodu. Pogratulowałam mu debiutu i po chwili byliśmy już pod naszym blokiem.
- Nie chcesz jechać od Toscany? – zapytałam.
- Wolę żebyśmy razem coś upichcili – odrzekł.
- Ok, jak chcesz – powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Wronka zaproponował swoje mieszkanie ale ja stwierdziłam, że u siebie mam więcej produktów a nie chce mi się przenosić do niego wszystkich rzeczy.
Gotowaliśmy razem, właściwie ja gotowałam a Wrona tylko mi przeszkadzał, co chwile łaskocząc lub całując skrawki mojej szyi. Po ponad godzinie zapiekanka była gotowa więc zajadaliśmy się nią sącząc wino.
- Podobał ci się mecz? – zapytał swoim uwodzicielskim głosem.
- Podobał – odpowiedziałam mu z uśmiechem – tylko towarzystwo po mojej prawej stronie mogłoby być lepsze – uskarżałam się. Wronka tylko lekko się zaśmiał.
- Nie wiedziałem, że Olka będzie tam siedzieć, inaczej bym ci tego nie zrobił – powiedział chwytając moją dłoń, którą następnie lekko musnął ustami.
- Następnym razem bardziej się postarasz tak? – przedrzeźniałam się z nim.
- Oczywiście.
- Masz ochotę na deser?
- Hmm… może.
- A co byś chciał?
- Najlepiej to ciebie – powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Pytam serio – rzuciłam zmierzając do kuchni.
- A ja serio odpowiadam – zaśmiał się idąc za mną – Czy ty nie traktujesz mnie poważnie? – zapytał udając obrażonego.
- Oj Andrzejku, nie złość się – odpowiedziałam mu ze słodką minką i skradłam mu jednego buziaka. Zanim się obejrzałam już byłam w górze, spoczywając w silnych ramionach środkowego.
- Głupku co ty robisz? – zaczęłam się śmiać – Nie ważę pięciu kilo.
- No pięciu nie – zaśmiał się a ja lekko uderzyłam go w głowę – chyba musimy skończyć te nasze kolacje – kolejny cios w głowę dla środkowego – albo intensywniej spalać kalorie – dodał kładąc mnie na sypialnianym łóżku.
Wronka smacznie spał (tak przynajmniej mi się wydawało) a ja leżałam z głową na jego torsie myśląc o tym wszystkim co spotkało mnie w ostatnim czasie. W moim życiu pojawił się siatkarz i powywracał wszystko do góry nogami, zaczynałam powoli porzucać swój dotychczasowy plan dnia i zaczęłam wypełniać go Andrzejem. To nie było do mnie podobne, zmieniłam się. Toscana nie była już wszystkim, teraz wszystkim był Wrona. Sama się sobie dziwiłam jak tak szybko mogłam się w nim zakochać, jak to się w ogóle stało? Pomimo wątpliwości, które co jakiś czas mnie nawiedzały, wiedziałam, że chcę spróbować i poświęcić naszemu związkowi całą siebie. Nie wiadomo czemu nagle zaczęłam myśleć o Marcinie. Co teraz robi? Jak się czuje? Wciąż nawiedzały mnie wyrzuty sumienia, że to z mojego powodu wyjechał, ale z drugiej strony wiedziałam że to cały on, nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu. Zastanawiałam się co by powiedział na wieść, że jestem z Andrzejem. Ale w sumie to wole nawet tego nie wiedzieć.  Po kilkunastu minutach znowu udało mi się zasnąć.
*
Obudziłem się. Na dworze świeciło słońce a ja leżałem z najcudowniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Lilii była spełnieniem moich marzeń. Byłem cholernym szczęściarzem, wszyscy moi kumple już dawno znaleźli swoje połówki tylko ja byłem sam. Nie spieszyło mi się do szukania dziewczyny. Po pierwsze zawsze źle je dobierałem a po drugie twierdziłem, że to samo powinno do mnie przyjść. No i przyszło. Nagle w Bełchatowie pojawiła się osóbka dla której codziennie rano wstawałem o której myślałem cały dzień, dziewczyna o której śniłem co noc. Kobieta, której najdelikatniejszy uśmiech potrafił doprowadzić mnie do szału. Lilka była dla mnie najważniejsza, przekonałem się o tym tamtego feralnego wieczoru kiedy prawie… Gdyby cokolwiek jej się stało nie wiem co bym z sobą zrobił, gdyby teraz nagle odeszła załamałbym się. Gdyby jednak pokochała innego nie potrafiłbym dalej żyć.
Nagle poczułem jak moja miłość mocniej oplata mnie ramieniem.
- Wstałaś już? – wyszeptałem.
- Mhmm… - mruknęła – wyspałeś się? – zapytała się mnie ziewając.
- Z tobą? Zawsze – odpowiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Słodzisz Wronka, oj słodzisz – powiedziała i lekko mnie pocałowała – Dobra chyba trzeba już wstawać – stwierdziła i sięgnęła po moją koszulę, która leżała na podłodze przy łóżku. Nałożyła ją na siebie i ruszyła do kuchni. Leżałem jeszcze chwilę wciąż o niej myśląc. Była jak anioł, który pojawił się na mojej drodze aby pomóc mi przejść przez życie. Lilii była moja i postanowiłem, że nigdy nie pozwolę jej odejść. Po kilku minutach ja również postanowiłem wstać, założyłem na siebie spodnie  i poszedłem do kuchni w której Lilka przygotowywała śniadanie.
- Pomóc ci w czymś kochanie? – zapytałem obejmując moją ślicznotkę w talii.
- Nie, lepiej zrobisz jak usiądziesz na tyłku i nie będziesz mi przeszkadzał – zaśmiała się – lubisz mnie rozpraszać co?
- Kocham – powiedziałem i złożyłem pocałunek na jej szyi – ale ty też mnie rozpraszasz podczas pracy.
- Jak to?
- Ostatnio tak ładnie kibicowałaś, że nie mogłem się powstrzymać od zerkania na ciebie.
- To lepiej zacznij ćwiczyć samokontrolę bo jeśli będziesz na mnie zerkał na każdym meczu to możesz wylecieć z drużyny.
- Jak wylecę z drużyny to przyjmiesz mnie na zmywak – powiedziałem a dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Wrona prędzej zwinęłabym interes. Ty w ogóle nie powinieneś przebywać w kuchni – przekomarzała się ze mną.
- Nie? To gdzie powinienem przebywać twoim zdaniem?

- Na hali – uśmiechnęła się – albo w sypialni – dodała i puściła mi oczko na co ja głośno się roześmiałem. Lila była niesamowita, każda chwila z nią utwierdzała mnie w przekonaniu, że kocham ją ponad wszystko.

Oddaję kolejny w Wasze ręce!!!