poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 21

Przed rozdziałem słowo wyjaśnienia, namnożyło się trochę spraw, brak czasu, sporo zajęć. Wybaczcie. To nie miało tak wyglądać, przepraszam za tak długą nieobecność, mam nadzieje, że wciąż zaglądacie. Miłego czytania...

Maj… Wszystko rozkwita, Polska tętni życiem. Wracam do NIEGO, z mojej twarzy nie schodzi uśmiech, już niedługo spotkam moich przyjaciół ale pewnie nie
Andrzeja.
Podobno jest teraz na zgrupowaniu w Szczyrku, więc na spotkanie będę musiała poczekać jeszcze kilka tygodni.
Kiedy usiadałam za kierownicą swojego samochodu poczułam euforię, już niedługo miałam znowu znaleźć się w Toscanie, za którą tak tęskniłam, za chwilę spotkam moich przyjaciół, którzy pomimo mojego zachowania nie opuścili mnie i pomagali w potrzebie.
Po ponad godzinie jazdy znalazłam się na parkingu mojej restauracji. Pomimo zmęczenia po podróży cieszyłam się ogromnie na widok znajomych budynków. Zabrałam Biszkopta i razem weszliśmy do mojego królestwa, które zostawiłam na pięć miesięcy. Za barem stała Hania, uśmiechnęłam się szeroko na jej widok.
- Cześć – przywitałam się niepewnie.
- Lilka nareszcie! – krzyknęła i wybiegła do mnie zza baru, przytuliła mnie mocno i ucałowała – Strasznie ci się przytyło! – zaśmiała się i posłała mi znaczące spojrzenie – pójdę zawołać Zuzię i Pabla – powiedziała i ruszyła do kuchni.
Spotkania z Zuzką obawiałam się najbardziej, pomimo tego, że rozmawiałyśmy ze sobą normalnie moja przyjaciółka miała do mnie żal o to, że nie wysłuchałam Wrony.
Po minucie Zuzka i Pablo pojawili się na sali. Lekki uśmiech – tylko do tego byłam teraz zdolna ponieważ rozpłakałam się jak dziecko na widok mich przyjaciół.
- Wróciła córka marnotrawna – rzuciła Zuza po czym mocno mnie przytuliła, jej policzki również były mokre od łez.
- Tak tęskniłam… - udało mi się wyrzucić z siebie szlochając.
- Ja też Lilka, ja też…
- Tak mi głupio, że cię nie słuchałam.
- Dobrze, że chociaż się do tego przyznajesz.
- Marcelina u mnie była – Zuzka posłała mi pytające spojrzenie.
- Przyznała się do wszystkiego, wiem, że skłamała.
- To dobrze – powiedziała i ponownie mnie przytuliła – może musiałaś usłyszeć to z jej ust żeby uwierzyć.
- Może… To nie zmienia faktu, że jest mi wstyd, zachowałam się jak jakaś skończona kretynka.
- Lilka, nikt nie może mieć do ciebie o to żalu, fakt, mogłaś wrócić wcześniej ale dobrze, że w ogóle wróciłaś i że wszystko się wyjaśniło.
- Jak ja mu teraz spojrzę w oczy? – zapytałam moją przyjaciółkę.
- Wiesz, że on wciąż cię kocha… - stwierdziła a ja lekko się uśmiechnęłam na myśli o siatkarzu.
- Wiem – odpowiedziałam – Możemy iść do mnie? – zapytałam.
- Jeśli chcesz.
- Chcę, chodźmy.
Po chwili rozmowy z Pablem wyszłyśmy z Toscany, wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do mojego mieszkania.
*
„Wróciła” to jedyne słowo przysłane przez Zuzkę w smsie, jedyne słowo, które wywołało wielką euforię. Moja Lilii wróciła! Jest w Bełchatowie! A ja tkwię na zgrupowaniu… „Gdzie jest?” – zapytałem. „Jesteśmy razem w jej mieszkaniu. Przyjedź”
- Krzysiek! – zawołałem kumpla.
- Co jest?
- Wyjeżdżam na jakiś czas, błagam powiedz sztabowi, że to ważna rodzinna sprawa.
- Lilka? – zapytał Igła bo doskonale znał moją sytuację
- Tak, wróciła! – odpowiedziałem uradowany.
- To jedź do niej jak najszybciej – powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Ok, ok już jadę – odpowiedziałem i pognałem w stronę swojego samochodu. Siadając za kierownicą napisałem jeszcze Zuzi o tym, że wyjeżdżam. Dziewczyna odpisała: „Zostanę u niej. Jak będziesz pod blokiem daj znać, ulotnię się”. Nie wierzyłem w to wszystko, Liluś wróciła a ja gnałem jak szalony do Bełchatowa, musiałem wreszcie się z nią spotkać, z nią i moim synkiem, za którym również mocno tęskniłem. Trzy godziny spędzone w drodze i ogromnej radości wystarczyły na dojechanie do Bełchatowa, podejrzewałem, że udało mi się  w między czasie złamać kilka przepisów drogowych ale to nie miało znaczenia. Już za chwilę miałem znowu ujrzeć moją miłość.
„Jestem pod blokiem”
*
Gadałyśmy z Zuzką kilka godzin, cieszyłam się bo pomimo tak długiej rozłąki wszystko było jak dawniej. Zuza była zakochana, Kłos zakręcił jej w głowie, cieszyłam się ich szczęściem.
Tematów do rozmowy były tysiące – od mojego samopoczucia,  przez opowiadania o tym co robiłam w Kanadzie po planowanie najbliższych dni. Zuza oczywiście zostanie matką chrzestną mojego syna więc postanowiła, że chce towarzyszyć mi w każdych zakupach dotyczących wyprawki. Rozmawiałyśmy także sporo o tym co jest teraz między mną i Andrzejem. Przyjaciółka opowiadała mi o tym jak Wrona przeżywał rozstanie – po każdej takiej opowieści czułam się coraz gorzej, było mi głupio, że przeze mnie chłopak tak cierpiał ale ja również nie zniosłam najlepiej ostatnich miesięcy. Po kilku godzinach Zuza postanowiła, że już sobie pójdzie.
- Do jutra – powiedziałam żegnając się z przyjaciółką.
- Pa, pa, trzymajcie się – pożegnała się z uśmiechem. Zamknęłam za nią drzwi i ruszyłam do salonu, nie zdążyłam jednak przejść nawet połowy drogi kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wróciłam się aby je otworzyć.
- Czego zapo… - nagle odebrało mi mowę.
- Cześć – powiedział i lekko się uśmiechnął. Na widok Andrzeja oniemiałam, nie spodziewałam się go tutaj.
- Nie powinieneś być na zgrupowaniu? – zapytałam dla pewności.
- Powinienem, urwałem się bo Zuza napisała mi o twoim powrocie.
- Aaa więc to z tobą tak pisała… Wejdź – zaprosiłam środkowego do mieszkania.
Usiedliśmy razem w moim salonie, który niestety nie powalał czystością przez moją nieobecność.
- Jak się czujesz? – zapytał Wrona po chwili krępującej ciszy.
- Dobrze, wszystko przebiega tak jak powinno, Mały prawidłowo się rozwija więc jestem spokojna.
 - To cudownie – odpowiedział jakby lekko zamyślony, przyglądając się mojemu brzuszkowi.
- Andrzej ja… powinnam cię przeprosić. Jest mi wstyd za to jak się zachowałam…
- Lilii nie mam do ciebie pretensji, szkoda tylko, że nie pozwoliłaś mi od razu dojść do słowa.
- Wiem, zachowałam się jak wariatka…
- Miałaś prawo, ja też pewnie bym się zdenerwował gdybym usłyszał coś takiego.
- Byłam w Kanadzie u mamy…
- Myślałem, że we Włoszech – przerwał mi siatkarz.
- Skłamałam, nie chciałam żebyście wiedzieli, musiałam być sama. Kilka dni temu pojawiła się tam też Marcelina. Przyznała się do kłamstwa.
- Była nam to winna – podsumował – Dobrze, że usłyszałaś to od niej.
- Dzięki temu wróciłam – powiedziałam i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki, które tak kochałam.
- Lilii co teraz? – zapytał – Co z nami?
- Nie wiem Andrzej. To wszystko jest takie dziwne…
- Lilka ja wciąż cię kocham – powiedział patrząc mi w oczy – kocham jak wariat.
Uśmiechnęłam się do niego słysząc te słowa a po moim policzku popłynęła pojedyncza łza – tylko pytanie czy ty wciąż kochasz mnie?
-Nie umiałabym przestać cię kochać – odpowiedziałam patrząc mu w oczy – Ale teraz Andrzej jest jeszcze za wcześnie, ostatnio tyle się wydarzyło…
- Rozumiem Lilii, pamiętaj że zawsze będę na ciebie czekał, na was.
Wyjaśnienie wszystkiego przyniosło ulgę. Teraz sytuacja była jasna, wciąż kochałam Andrzeja  a on nie wyobrażał sobie życia beze mnie.
Czułam, że chcę znowu znaleźć się w jego ramionach ale także wiedziałam, że to wszystko dzieje się zbyt szybko. Andrzej był na pewno mężczyzną mojego życia ale czy te podejrzenia i fakt, że tak szybko uwierzyłam  w zdradę nie popsuł tego co było między nami?
- Powinienem już jechać – powiedział nagle i skierował się do wyjścia – zerwałem się, nie powiadamiając nikogo ze sztabu, pewnie urządzą mi niezłą pogadankę jak wrócę.
- Może nie powinieneś był przyjeżdżać? – zapytałam czując się odrobinę winna za zachowanie Wrony.
- Musiałem się z tobą zobaczyć – powiedział jakby zawstydzony – chciałem też zobaczyć jak Mały – uśmiechnął się i kolejny raz spojrzał z czułością na mój ciążowy brzuszek.
- Z nami wszystko w porządku – powiedziałam ale w tym momencie stało się coś co zaprzeczyło temu stwierdzeniu. Poczułam  okropny ból spowodowany skurczem. Był tak nagły, że osunęłam się na stojącą w przedpokoju szafkę.
- Lilka co jest?! – pytał Andrzej doskakując do mnie w mgnieniu oka.
- To skurcz – odpowiedziałam mu z grymasem na twarzy bo ból wciąż mi doskwierał.
- Chodź zawiozę cię ko lekarza.
- Nie, nie zaraz przejdzie, spokojnie.
- Lilii... – Wrona był mocno zdenerwowany moim stanem.
- Uspokój się, już jest lepiej – powiedziałam lekko gładząc brzuszek.
- Na pewno? Może jednak zawiozę cię do lekarza? – nalegał.
- Nie – powiedziałam i w tym samym momencie poczułam lekkie kopnięcie. Uśmiechnęłam się – Kopie… - Andrzej spojrzał na mnie.
- Mogę? – zapytał patrząc mi w oczy.
- Jasne – odpowiedziałam i położyłam jego dłoń w miejscu w którym przed chwilą poczułam naszego synka.
Po chwili oczy środkowego rozbłysły jak gwiazdki a na ustach pojawił się cudowny uśmiech. Po raz pierwszy poczuł obecność swojego syna.
- Chyba się za tobą stęsknił – powiedziałam spoglądając na siatkarza.
- Pewnie tak samo jak ja za nim – odrzekł i zaczął lekko gładzić mój brzuch.
- Chyba powinieneś wracać – powiedziałam po pewnym czasie.
- Nie Lilii teraz cię nie zostawię, nie możesz być sama, co jakby ci się coś stało?
- Andrzej to nie było nic wielkiego, możesz wracać, nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
- A ja chcę się wami zaopiekować, przynajmniej dziś. Zostaję.

Mam nadzieje, że rozdział się podoba, komentarze miło widziane! Do następnego :*