Obudziłam
się około trzeciej nad ranem. Na dworze wciąż było ciemno. To była jedna z
moich kulinarnych pobudek. Zabrałam się za przyrządzanie mini pizzy na
szpinakowym cieście. Pół godziny
wystarczyło aby posiłek znalazł się w piekarniku. Niestety okazało się, ze to
co przygotowałam było za duże jak dla mnie…
Pójść
czy nie pójść? Idę – postanowiłam. Założyłam na siebie lekki szlafrok i klapki
i wyszłam na klatkę schodową. Wystarczył jeden dzwonek i krótka chwila a Wrona
był już przy drzwiach.
-
Liluś skarbie coś się stało? – pytał mocno mnie obejmując.
-
Nie, nic się nie stało, w sumie trochę mi głupio, że tak do ciebie
przychodzę w środku nocy.
-
Wiesz, że do mnie możesz przychodzić kiedy chcesz – stwierdził całując mnie w
czoło.
-
Wiem, wiem i właśnie przyszłam z taką jedną sprawą…
-
Jaką? – dopytywał.
-
Masz ochotę na szpinakową pizzę?
-
Pizza w środku nocy? – zapytał o mało nie wybuchając śmiechem.
- No
bo wiesz… Ja mam czasem tak, że budzę się w nocy i gotuje. Dziś jest właśnie
taka noc.
-
Lilka ja przez ciebie będę musiał podwoić godziny na siłowni…
-
Wronka, nie przesadzaj – powiedziałam i musnęłam jego wargi.
- Oj
Lilkuś, Lilkuś co ty ze mną robisz? – zaśmiał się i wrócił po klucze żeby
zamknąć mieszkanie.
Dwadzieścia
minut później siedzieliśmy przy stole w salonie zajadając się moją „mini”
pizzą. Wronka jeszcze trochę się ze mną wykłócał o to, że jak dalej tak pójdzie
to nie będzie mógł zmieścić się w drzwiach hali. Ja oczywiście
stwierdziłam, że przesadza ale musiałam
przyznać, że będziemy musieli skończyć te nasze wspólne obiadki i kolacje.
Postanowiliśmy nawet, że zaczniemy razem biegać.
Po
zjedzeniu posiłku Andrzej chciał wrócić do siebie, ale ja skutecznie mu to
utrudniałam. W końcu przekonało go moje „A może już zaczniemy wspólny wysiłek fizyczny?”
Rano
obudziły mnie pocałunki Wrony, drapał brodą moje ramiona i szyję.
-
Już wstałeś?
-
Mhmm… - mruknął tylko na potwierdzenie nie przerywając pocałunków.
-
Wyspałeś się chociaż? – zadałam kolejne pytanie lekko czochrając jego wiecznie
idealną fryzurę.
- Z
tobą zawsze się wysypiam – odpowiedział słodko się do mnie uśmiechając – gorzej
jest bez ciebie. Wtedy trudno mi zasnąć.
- Wronka
nie kłam tak, bo ci nos urośnie – zaśmiałam się całując siatkarza. – Dobra lecę
zrobić jakieś lekkie śniadanie.
-
Idę z tobą – powiedział Wronka i oboje wstaliśmy z łóżka. Przygotowanie posiłku
zajęło nam nie więcej niż dziesięć minut. Po śniadaniu poszłam do łazienki
przyszykować się do wyjścia. Kiedy brałam prysznic, Wrona wszedł do łazienki
mówiąc, że dostałam smsa.
-
Odczytaj – powiedziałam bo pomyślałam, że to może coś z pracy. Wronka zaczął
czytać na głos i mina mu zrzedła – to był sms od Marcina. Martwił się, że nie
odpisuje na maile, przesyłał pozdrowienia i oczywiście cholernie tęsknił i
myślał. Wrona wpadł w szał.
-
Wiem, że mu się podobałaś. Ale dlaczego on wciąż nie daje ci spokoju? –
dopytywał się wzburzony.
-
Andrzej nie gniewaj się, ja po prostu jeszcze mu o nas nie powiedziałam.
- A,
to super – powiedział sarkastycznie wychodząc. Usłyszałam jeszcze tylko
trzaśnięcie drzwiami wyjściowymi i cisze jaka została po tej drobnej wymianie
zdań.
-
Jasna cholera – mruknęłam pod nosem. Co jak co ale nie pomyślałabym, że wydarzy
się coś takiego. Wychodząc z łazienki wciąż byłam zła sama na siebie za to, że
nic nie powiedziałam Marcinowi wcześniej. Ale czy sam Wrona nie zareagował zbyt
gwałtownie?
*
Ok,
ok to nie było na miejscu… Tylko co poradzę na to, że jeśli chodzi o Lilii
to inaczej nie potrafię. Niby co miałem
się cieszyć, że jest jeszcze facet, który wyobraża sobie wspólne życie z moją
dziewczyną i wcale się z tym nie kryje. Nigdy gościa nie lubiłem. On zawsze był
zazdrosny o Lilii tak samo jak ja. Ilekroć się gdzieś spotkaliśmy
piorunowaliśmy się spojrzeniami. A teraz ten sam facet pisze do niej: „Nie mogę
przestać o Tobie myśleć. Tęsknię i Kocham”. Tak nie zamierzam się bawić. Gdyby
tylko ten cały Marcin był w Polsce już pewnie bym do niego jechał, żeby go odrobinkę pokiereszować. Pocieszałem się
tylko myślą, że jakby na to nie patrząc Lilka wybrała mnie, nie jego. Musiałem
ją przeprosić. Kiedy pukałem do jej drzwi już jej nie było – pewnie wyszła z
Biszkoptem – pomyślałem i wróciłem do siebie.
*
Po
nałożeniu lekkiego makijażu i ubraniu się zabrałam Biszkopta na
dziesięciominutowy spacer. Następnie odprowadziłam go do domu, zabrałam
samochód i pojechałam pod Toscane. Na miejscu Zuzka od razu zapytała co się
stało. Opowiedziałam jej wszystko i usłyszałam to co wiedziałam już sama –
powinnaś była powiedzieć Marcinowi.
Byłam
tak załamana, że chciałam usiąść i płakać. Wciąż dręczyła mnie myśl „Czy on nie
będzie chciał ze mną zerwać?”
Moje
męki nie trwały jednak długo. Czterdzieści minut po moim przybyciu do
restauracji pojawił się również Andrzej z wielkim bukietem białych róż.
-
Przepraszam Lilii – powiedział stając przy mnie w kuchni. Nie powiedziałam nic
tylko rzuciłam się siatkarzowi na szyję.
- To
ja powinnam cię przeprosić. Mogłam mu powiedzieć o naszym związku. Przepraszam
Andrzej… Tak się bałam – właśnie w tym
momencie z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- O
co się bałaś Liluś?
- O
to, że możesz już nie chcieć ze mną rozmawiać – wydukałam wyjąc jak małe
dziecko.
-
Głupia jesteś – zaśmiał się i mocniej mnie objął – Wiesz, że nie mógłbym cię
stracić, za bardzo mi na tobie zależy skarbie – powiedział patrząc mi w oczy.
Jego niebieskie tęczówki zawsze sprawiały, że nogi robiły mi się jak z waty.
-
Kocham cię – powiedziałam
- Ja
ciebie też – odrzekł i mocno wpił się w moje usta.
Kiedy
tylko się od siebie oderwaliśmy czułam jak z serca spada mi kamień. Naprawdę
cholernie bałam się o to co może się teraz stać. Nie wyobrażałam sobie
stracenia Wronki z tak błahego powodu. Andrzej otarł moje mokre od łez policzki
i umówiliśmy się, ze jak tylko skończę pracę zadzwonię do niego i razem
pojedziemy do Łodzi na małe zakupy. Reszta dnia minęła mi i Zuzi dość
spokojnie, w restauracji zostałyśmy tylko we dwie bo Pablo pojechał na urlop do
Włoch.
Po
pracy tak jak postanowiliśmy pojechaliśmy z Wronką na zakupy. Andrzej chciał
kupić sobie kurtkę a ja jak każda kobieta po prostu chciałam sobie coś kupić.
Dzięki
temu, że trochę wcześniej zamknęłyśmy Toscane zyskaliśmy z Andrzejem więcej
czasu na chodzenie po sklepach. Wrona wybrał sobie kurkę dość szybko, nie miał
z tym żadnego problemu ale ja wymyśliłam sobie sukienkę, którą będę mogła
założyć na zbliżające się urodziny Zuzi. Szukałam zawzięcie kreacji idealnej.
Wrona dzielnie biegał z wieszakami i doradzał w czym mi dobrze a w czym nie.
Facet znał się na rzeczy.
-
Lilii błagam zdecyduj się wreszcie na którąś – jęczał kiedy przymierzałam
trzecią kieckę w piątym sklepie.
-
Andrzej nie kupię byle czego – tłumaczyłam chłopakowi.
- No
ale Lilkuś przymierzyłaś już chyba z piętnaście sukienek, to dużo.
-
Nie gadaj już tyle, tylko odwieś te – powiedziałam i podałam mu wieszaki,
zabrał je z rezygnacją a ja przebrałam się w swoje ciuchy i wyszłam z
przymierzalni. Dwa sklepy później miałam na sobie sukienkę idealną, podobała
się mi i Wronie więc mogłam ją kupić. Wracałam do Bełchatowa usatysfakcjonowana
i szczęśliwa, Wrona też miał nawet dobry nastrój, ale nogi podobno bolały go
niemiłosiernie od chodzenia po sklepach.
Kiedy
wróciliśmy wyprowadziliśmy Biszkopta na dwór na dosłownie piętnaście minut i
wróciliśmy do mojego mieszkania. Każde z nas wzięło szybki prysznic po czym
położyliśmy się w swoich objęciach i zasnęliśmy po pięciu minutach zmęczeni
całym dzisiejszym dniem.
Nowiutki rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, komentujcie, czytajcie. Smacznego! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz