Obudziłem
się z moją słodką ślicznotką w ramionach. Zegarek na nocnej szafce wskazywał 7:30 więc
postanowiłem obudzić Lilkę. Najskuteczniejszą metodą na wyrwanie dziewczyny ze
snu były oczywiście pocałunki. Po kilku minutach pieszczot obudziła się i obdarzyła mnie jednym ze
swoich ślicznych uśmiechów, które uwielbiałem, z resztą jak wszystko w niej.
-
Długo nie śpisz? – zapytała.
-
Nie, dopiero co wstałem i postanowiłem cię obudzić – odpowiedziałem bawiąc się
kosmykiem jej włosów.
-
Pewnie obudziłeś mnie tylko po to żebym zrobiła ci śniadanie?
-
Mniej więcej – zaśmiałem się mocniej tuląc ją do siebie – Lilii mówiłem już jak
bardzo cię kocham?
-
Nie wiem nie przypominam sobie – uśmiechnęła się po czym pocałowała mnie lekko.
- Ok
w takim razie mówię teraz – zacząłem – Lilka kocham cię jak szalony - powiedziałem patrząc w jej piękne zielone
oczy.
- Ja
ciebie też kocham Wronka – powiedziała opierając głowę na moim ramieniu.
Leżeliśmy
tak razem jeszcze kilka minut po czym zabraliśmy się za śniadanie i szykowanie
do wyjścia, Lilka szła do Toscany a ja miałem za zadanie odprowadzić ją i
pospacerować chwilę z Biszkoptem.
Pogoda
szybko się zmieniała. W Bełchatowie nastała złota jesień, która zapowiadała
ciężką pracę na treningach oraz mecze, które chcemy rozegrać jak najlepiej.
Po
spacerze wróciłem z Biszkoptem do mojego mieszkania, przebrałem się w wygodny
dres, zabrałem torbę na trening i ruszyłem na halę.
-
Wrona! – usłyszałem wołanie kiedy przechodziłem przez park. Odwróciłem się i
ujrzałem Kłosa, który truchtał w moją stronę.
- Siema
stary – powiedziałem kiedy Karol był już wystarczająco blisko.
-
Siema – odpowiedział – co tam?
-
Nic ciekawego, ty może opowiadaj, jak Ola?
- To
już definitywne zerwanie – rzucił od niechcenia.
- I
jak się czujesz?
-
Normalnie – powiedział ku mojemu zdziwieniu uśmiechając się szeroko.
-
Normalnie? No to dobrze – powiedziałem – Szczerze myślałem, że trochę bardziej będziesz
to przeżywał.
-
Już od jakiegoś czasu było gorzej, z resztą dobrze o tym wiesz. Chyba po prostu
obydwoje szukaliśmy argumentów do zerwania. No ale nie ma tego złego co by na
dobre nie wyszło.
-
Czyli? – zapytałem nie bardzo wiedząc o co chodzi Karolowi.
- No
bo… Nie, nie będę nic mówił.
- Oj
dawaj, zacząłeś to dokończ.
-
Nie!
-
Kłos nie wkurzaj mnie.
- No
dobra, chodzi o Zuzkę. Ja wiem, że to stanowczo za wcześnie ale…
-
Podoba ci się? – zapytałem.
-
Cholernie – odpowiedział krótko po czym dodał – jest zupełnie inna niż Olka, wesoła,
pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Olka od jakiegoś czasu nie widziała nic
więcej prócz czubka swojego nosa.
- Tu
akurat muszę przyznać ci racje.
-
Wiem, że potrzebuję trochę czasu żeby się oswoić z tym wszystkim ale wiem też,
że jeśli kiedyś by nam się udało to byłby szczęśliwy.
-
Wiesz, ja będę trzymał kciuki – obiecałem przyjacielowi i poklepałem go po
plecach.
- Dzięki
– odpowiedział tylko bo zdążyliśmy już dotrzeć pod halę.
*
Czas
bez Andrzeja niemiłosiernie się dłużył. Minuty płynęły jak godziny a godziny
jak dni. Kochałam moją restaurację i pracę w niej ale teraz nie była już moim
centrum wszechświata, teraz najważniejszy był Wrona. Żyłam dla chwil, które
spędzaliśmy razem, jego bliskość dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Kiedy mówił
mi „Kocham cię” wiedziałam, że i ja jestem dla niego najważniejsza, czułam
wtedy milion małych płomyków ogrzewające moje serce i ciało. Byliśmy razem i
nic nie mogło tego zmienić.
Nawet
najkrótsza chwila bez niego przynosiła tęsknotę ale oprócz niej czułam także
przyjemne podniecenie faktem iż już za kilka godzin znowu go zobaczę.
Trudno
było mi skupić się na pracy. „Zachowujesz się jak nastolatka” – karciłam się w
myślach. Zuza co chwilę sprowadzała mnie na ziemię podśmiewując się z mojego
roztargnienia wynikającego z ciągłego rozmyślania o środkowym.
-
Lilka jakaś dziewczyna prosi żebyś do niej podeszła – usłyszałam Hanię.
Kto
taki? Zastanawiałam się wygładzając fartuch i fryzurę. Weszłam na salę i
posłałam Hance pytające spojrzenie. Nic nie odpowiadając kiwnęła głową
wskazując miejsce gdzie mam się udać. Spostrzegłam ją siedzącą w najdalszym
koncie sali, była odwrócona do mnie plecami. Kogo jak kogo, ale jej się tu nie
spodziewałam.
-
Podobno chciałaś mnie widzieć – powiedziałam przystając przy stoliku, który
zajęła.
-
Hej – powiedziała uśmiechając się kiedy tylko mnie spostrzegła.
-
Cześć – mruknęłam przez zęby, jej towarzystwo działało na mnie jak płachta na
byka.
-
Liluś – zaczęła – przyszłam tu żeby z tobą porozmawiać, ja nie chcę dłużej tak
żyć. Ostatnie lata to był koszmar, bez mojej kochanej siostry przy boku nic nie
ma sensu.
-
Uważaj bo się wzruszę – rzuciłam sarkastycznie.
-
Kurde Lilka mówię prawdę, daj mi chociaż szansę, daj nam spróbować żeby było
jak kiedyś.
-
Marcelina, już nigdy nie będzie jak kiedyś, tylko i wyłącznie z twojej winy.
Uszanuj moje uczucia chociaż jeden raz i nigdy więcej nie stawaj na mojej
drodze – powiedziałam i odwróciłam się
zmierzając z powrotem do kuchni.
-
Lilii weź chociaż mój numer – powiedziała i wcisnęła mi do ręki małą kartkę –
jeśli zmienisz zdanie i będziesz chciała pogadać to zadzwoń do mnie, proszę –
powiedziała patrząc mi w oczy. Przez jedną, krótką chwilę miałam ochotę znowu
skryć się w jej ramionach jak jeszcze kilka lat temu ale to uczucie nie trwało
długo. Po chwili znowu poczułam ból i nienawiść jaką ją darzyłam. Na pewno nie
skorzystam – myślałam odchodząc. Marcelina również opuściła Toscane.
-
Kto chciał z tobą gadać? – zapytała Zuzka szykując danie dla klienta.
-
Marcelina – odpowiedziałam siadając na krześle, Zuzka patrzyła na mnie mocno
zdziwionym wzrokiem.
-
Czego ona od ciebie chciała? – pytała zaciekawiona i odrobinę wzburzona faktem
iż moja siostra w ogóle miała czelność się tu pojawić.
-
Chciała się pogodzić – Zuzia wybuchła histerycznym śmiechem.
-
Nie no tego jeszcze nie było, po tym wszystkim?
-
Chyba mam takie samo zdanie jak ty, tylko, że jeszcze wciąż jestem w głębokim
szoku.
-
Pewnie też bym była – powiedziała krótko – może chcesz już iść do domu?
-
Nie co ty, nie zostawię cię samej.
Do
końca dnia w restauracji myślałam już tylko o mojej „kochanej” siostrzyczce. Zjawia
się nagle, nie wiadomo czemu. Chce się godzić po tylu latach? – dziwne.
Według
mnie coś się tu nie zgadzało. Tylko co?
Kiedy
zamykałyśmy Toscane Wronka już na mnie czekał, wracaliśmy spacerkiem do
mieszkania trzymając się za ręce.
- Co
się stało skarbie? – wyrwał mnie z zamyślenia.
-
Nic – odpowiedziałam wymijająco i obdarzyłam go dość zakłamanym uśmiechem.
Wrona oczywiście nie dał się nabrać i przyciskał mnie tak długo aż w końcu
wyznałam co się dzieje. Z początku tylko spijał z moich ust każde słowo. W miarę jak zaczęłam sypać coraz bardziej
wymyślnymi epitetami zaczął mnie uspakajać i przekonywać, że może intencje
mojej siostry są jak najbardziej prawdziwe. Wrona twierdził, że Marcelina
pewnie bardzo za mną tęskni i chce wreszcie zakopać wojenny topór. Według
mojego chłopaka powinnam chociaż spróbować odnowienia kontaktów z siostrą.
Kiedy znaleźliśmy się pod naszym blokiem byłam już niemal w stu procentach
przekonana o słuszności jego słów – Wronka miał rację twierdząc, że mam tylko
jedną siostrę i nie powinnam dalej traktować jej jak powietrze ze względu na
to, że jako nastolatka zachowała się podle i bezmyślnie. Postanowiłam posłuchać
rad chłopaka i w miarę możliwości spotkać się z Marceliną. Wciąż rozpamiętywałam
tamto zdarzenie, ale teraz dzięki siatkarzowi byłam spokojniejsza. Wiedziałam,
że jest przy mnie i bez względu na wszystko uszanuje każde moje postanowienie.
Podjęłam ostateczną decyzję - spotkam
się z siostrą i tym razem postaram się wysłuchać do końca co ma mi do
powiedzenia.
16-stka!!! Smacznego :D