-
Będę tęsknił – mówił całując mnie w czoło.
- Ja
też, ale niedługo się zobaczymy – odpowiedziałam chłopakowi – Będziemy w
kontakcie – rzuciłam i skierowałam się do bramki. Pomachałam mu jeszcze i
przesłałam całusa. Wronka odprowadził mnie wzrokiem a potem wrócił do
samochodu.
~*~
-
Witaj kochanie! – uścisnęła mnie mama na lotnisku w Vancouver.
-
Cześć, tęskniłam za tobą okropnie – powiedziałam całując ją w policzek. Blisko
niej stał Henry, przywitałam się również z nim i wszyscy udaliśmy się do
samochodu. Miałam spędzić tu cztery dni i wrócić szybko do Polski. Dwa dni
mojego pobytu obfitowały w wiele wesołych chwil. Przygotowywanie do kameralnego
ślubu i wesela, który miał się odbyć w domu przyszłego męża mamy, bliższe
poznawanie jego synów, nadrabianie straconych dni z mamą, opowiadanie o Wronie
(nie wspomniałam jego bohaterskiego czynu, nie chcąc jej martwić).
Wszystko
byłoby pięknie gdyby nie fakt, że trzeciego dnia – czyli w dzień ślubu – na
miejsce dotarła również moja siostra – Marcelina. Właściwie już nawet nie
nazywałam jej swoją siostrą bo siostra to osoba, która nigdy nie rani ale kocha
nas bezwarunkowo – ona zraniła. Raz a
porządnie. Nie mam z nią żadnego kontaktu. Czasami traf chce, że spotykamy się
przypadkowo u taty albo tak jak dziś u mamy. Pomimo tego, że mieszkamy
stosunkowo nie daleko (ona wciąż mieszka w Warszawie) staramy się nie wchodzić
sobie wzajemnie w paradę. Mama wciąż stara się nas na próżno pojednać i może
Marcelina byłaby do tego skłonna, ja wciąż odczuwam ogromny żal.
W
mojej klasie maturalnej spotkało mnie całe największe zło – moi rodzice
rozstali się. Dla dziewczyny, która była przyzwyczajona do rodzinnego ciepła i
świetnych wzajemnych relacji ciągłe awantury, wyzwiska i nieprzyjemne znaczące
milczenie było ogromną traumą. Trzema osobami u których w tamtym czasie
znalazłam najważniejsze schronienie był mój ówczesny chłopak, siostra mojego
taty i Marcelina.
Jako
siostry starałyśmy się wzajemnie wspierać i jakoś to razem z mamą przeżyć, tata
w tamtym czasie był intruzem – w końcu to on, a nie mama odszedł, zdradził,
skrzywdził. Wspierałyśmy się we cztery razem z ciocią a dodatkowe ukojenie
przynosił mi także Kamil. Do czasu. Pewnego słonecznego dnia kiedy wszystko
zaczęło powoli wracać do dawnej normy dowiedziałam się o tym, że mój chłopak
sypia z nikim innym tylko moją siostrą. Nie przespane noce, litry łez, setki chusteczek
i miliony wyrzutów. Moja siostra –
najważniejsza osoba w moim życiu – śmiała mi się w twarz opowiadając mi o tym
jak cudowny jest Kamil. Właśnie wtedy już po maturze zdecydowałam się na
porzucenie dotychczasowych planów i przeprowadzkę.
Teraz
każde spotkanie z Marceliną było dla
mnie piekłem. Ona zachowywała się jakby nigdy nic się nie stało, ja wciąż
pamiętałam. Podczas ślubu i wesela nie czułam się zbyt dobrze, nie zamieniłam z
nią ani jednego słowa oprócz krótkiego „Cześć”. Może zachowywałam się jak
dziecko ale właśnie to był mój znak rozpoznawczy, byłam zbyt dumna. Wciąż
kręciłam się koło cioci Hani, która również pojawiła się na ślubie jako wciąż
najlepsza przyjaciółka mamy, ona również wyjechała z Polski – do Włoch. Właśnie
na wakacjach u niej poznałam Pabla, z nią wiązały się same miłe wspomnienia.
Nazajutrz
miałam wyjeżdżać ale chciałam zrobić Wronie niespodziankę więc powiedziałam mu,
że będę dopiero za trzy dni. Z lotniska miała odebrać mnie Zuzia.
Po
długich pożegnaniach znów siedziałam w samolocie – tym razem wracałam do Polski
i szczerze już nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę Andrzeja. W Łodzi
wylądowaliśmy o ósmej, Zuzka już na mnie czekała. Kiedy znalazłam się w swoim
mieszkaniu postanowiłam szybko się odświeżyć i pójść do Wroniastego.
-
Lilii!!! – krzyknął kiedy tylko otworzył drzwi a potem mocno mnie przytulił i
obdarował lekkimi pocałunkami – Miałaś być dopiero jutro…
- A
co ukrywasz jakąś inną pod łóżkiem? – zażartowałam.
-
Miałem wyjechać po ciebie na lotnisko. A propos innej – powiedział, złapał mnie
za rękę i poprowadził do salonu. Była tam kobieta mniej więcej w wieku mojej
mamy – chciałbym żebyś poznała moją mamę – powiedział na potwierdzenie moich
przypuszczeń.
-
Dzień dobry – przywitałam się podając jej dłoń – Lilii.
- Bardzo
miło mi cię poznać Andrzej zdążył mi dużo o tobie opowiedzieć. Ja jestem Ela –
przedstawiła się.
-
Jak było na ślubie? –zapytał kiedy we trójkę usiedliśmy w salonie.
-
Bardzo fajnie, Henry to równy facet więc mam nadzieje, że wszystko będzie im
się wciąż dobrze układać.
- To
twoja mama brała ślub tak? – zapytała pani Ela a ja zauważyłam, że Andrzej
posyła jej znaczące spojrzenie, ja nie widziałam problemu w tym pytaniu.
- Tak
moja mama cztery lata temu wyprowadziła się do Kanady i poznała tam Henry’ego,
teraz przynajmniej jest szczęśliwa więc ja cieszę się razem z nią –
powiedziałam z uśmiechem – Moi rodzice są po rozwodzie kilka lat temu rozstali
się i każde zaczęło nowe życie – podsumowałam.
- Chciałabym mieć taką córkę jak ty –
powiedziała i lekko uścisnęła moją dłoń, uśmiechnęłam się do niej ciepło.
-
Jesteś może głodna? – zapytała.
-
Troszkę – odpowiedziałam bo jednak spędziłam trochę czasu w samolocie i nie
jadłam jeszcze śniadania.
-
Zrobię coś dla ciebie – powiedziała i poszła do kuchni. Potruchtałam za nią i
pomogłam jej przygotować śniadanie. W między czasie rozmawiałyśmy, Ela
(poprosiła mnie żebym mówiła jej po imieniu) dowiedziała się, że prowadzę
restaurację a także jeszcze kilku innych faktów o mnie. Zjedliśmy wspólnie
śniadanie a potem wróciłam do siebie z Biszkoptem, który zdążył już
przyzwyczaić się do mieszkania u Andrzeja.
Po
rozpakowaniu swoich rzeczy i nastawieniu pralki zabrałam Kopcika na spacer,
oczywiście powędrowałam do Toscany. Na miejscu ja zwykle odczułam pustkę bez
Marcina ale zdążyłam się już przyzwyczaić do braku mojego przyjaciela.
Przywitałam się Zuzą oraz Pablem i obiecałam, że jutro wstawie się punktualnie
na otwarcie. Po godzince w restauracyjnej kuchni wróciliśmy z Koptem do domu.
Postanowiłam trochę posprzątać żeby czymś się zająć. Po jakimś czasie
usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć.
-
Dlaczego nie siedzisz ze swoją mamą? – zapytałam chłopka.
-
Już pojechała – odpowiedział krótko i zaczął namiętnie mnie całować. Swoim
ciałem przyparł mnie do ściany i zaczął składać pocałunki na mojej szyi i
twarzy. – Tęskniłem za tobą. – Wyrzucił z siebie w przerwach pomiędzy kolejnymi
pocałunkami.
- Ja
za tobą też – powiedziałam upojona jego pieszczotami. Po chwili byliśmy już w
mojej sypialni i cieszyliśmy się naszą bliskością. Zaskakujące jak bardzo nasze ciała do siebie
pasowały.
Po
wszystkim leżeliśmy razem wtuleni. Czułam, że moje miejsce na Ziemi jest
właśnie przy nim. Ten facet był tym kogo szukałam. Miałam tylko nadzieje, że on
myśli tak samo…
-
Kocham cię Lilii– powiedział przerywając cisze. Po moim policzku popłynęła
pojedyncza łza. Właśnie na te słowa czekałam.
- Ja
ciebie też Andrzej – wyszeptałam i musnęłam jego wargi najdelikatniej jak
potrafiłam. – Myślisz, że nam się uda? – zapytałam patrząc w jego niebieskie
oczy.
-
Dlaczego miałoby nam się nie udać? – zapytał zbity z tropu.
-
Nie wiem, boję się – odpowiedziałam i mocniej wtuliłam się w jego muskularny
tors.
-
Chodzi o to, że jestem siatkarzem? – zaśmiał się lekko.
-
Poniekąd – odpowiedziałam krótko.
- O
co z tym chodzi?
- Z
czym? – odpowiedziałam chłopakowi pytaniem na pytanie.
- Z
tym, że nie przepadasz za siatkarzami? – patrzył mi w oczy pytająco a ja
wiedziałam, że muszę odpowiedzieć mu na to pytanie.
-
Chodzi o to, że kiedyś jeden siatkarz mnie skrzywdził – zaczęłam a on wciąż
badawczo mi się przyglądał – w liceum spotykałam się z siatkarzem, grał w
miejscowym klubie byliśmy razem dwa lata aż po maturze dowiedziałam się, że
mnie zdradził – przerwałam na chwilę żeby przetrawić to wszystko – z moją
siostrą – zakończyłam. Wrona wciąż na mnie patrzył ale tym razem jego oczy
przepełnione były współczuciem. Chłopak mocniej mnie objął a potem lekko
pocałował w czubek głowy.
- Ja
nigdy bym ci tego nie zrobił.
-
Wiem – powiedziałam i pocałowałam niebieskookiego – Ale to nie zmienia faktu, że jestem do
siatkarzy uprzedzona – uśmiechnęłam się lekko.
Długo tak jeszcze leżeliśmy wtuleni. Na tyle
długo, że Wrona zdążył poznać wszystkie szczegóły mojego życia.
Znalazłam
w nim kolejną osobę, której mogę powierzyć każdą najdrobniejszą myśl i każdy
zapamiętany fragment z mojego życia. Uwielbiałam w nim to, ze potrafił mnie
słuchać, pocieszać, milczeć wtedy kiedy było to konieczne i kochać,
bezwarunkowo.
Kolejny rozdział teraz będę wrzucała je częściej... Miłego czytania (jeśli są czytelnicy)
genialne !!!:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Cieszę się, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze są razem to najważniejsze :) Pisz nadal chce przeczytać koniec tej historii:)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie przez Kłosa ta niechęć do siatkarzy. Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńNatalie.