Kolejny
słoneczny dzień lipca. Kolejny ciepły poranek przebiegający według tego samego
schematu. Kolejny dzień mojego życia. Kolejne godziny uśmiechu. Kolejne minuty
radości. Kolejne sekundy spełnienia. Czułam, że jestem wielką szczęściarą,
miałam wszystko to czego pragnęłam, udało mi się spełnić swoje dziecięce
marzenia, swoje plany i sny. Codziennie budziłam się z myślą: „Życie jest
piękne”- takie w istocie było.
Przed
śniadaniem wybrałam się jak zwykle na spacer z Biszkoptem. Przechadzałam się po
uliczkach Bełchatowa ze swoim psem, rozmyślając o różnych błahostkach.
Wróciliśmy
do mieszkania po jakichś trzydziestu minutach. Przez ten czas ktoś, nie wiem
kto, z pewnością jakiś palant zdążył porozstawiać na naszej klatce schodowej
kilka pudeł z bliżej nieokreśloną zawartością. Najbardziej prawdopodobną osobą
był nowy sąsiad, którego nie miałam okazji jeszcze poznać. Nie znałam tego
człowieka osobiście, ale już zdążyłam
usłyszeć wiele pozytywnych opinii o nim, szczególnie od żeńskiej części
mieszkanek.
Po
śniadaniu opuściłam blok, wsiadłam do swojego samochodu i udałam się do
ścisłego centrum miasta- tam właśnie mieściła się restauracja, której byłam
właścicielką. Moja chluba i duma była najpopularniejszym, najlepszym i
najdroższym miejscem spotkań i schadzek w tej uroczej mieścince.
-
Hej – przywitałam się wchodząc do środka.
-
Siemka – odpowiedział Marcin posyłając w moją stronę jak zwykle zabójczo
uwodzicielski uśmieszek.
- Co
słychać ? – spytałam przysiadając na barowym krześle.
-
Nic ciekawego, właśnie myślałem o tym, że fajnie byłoby wyjść gdzieś w twoim
towarzystwie – powiedział nalewając mi lemoniady.
-
Jak chcesz gdzieś ze mną wyjść to musisz stanąć w kolejkę – zaśmiałam się – mam
dość napięty grafik.
-
Niestety spodziewałem się takiej odpowiedzi – powiedział i posłał mi smutne
spojrzenie – za dużo pracujesz Lilii – stwierdził po chwili.
-
Dlaczego wiecznie mi to powtarzacie?
-zapytałam z lekkim wyrzutem.
- Bo
za dużo pracujesz? Ja wiem, że Toscana jest dla ciebie ważna ale bez przesady.
- Oj
tam, lubię spędzać tu czas, wcale mnie to nie męczy, no i ludzie są super.
- W
szczególności ja – zaśmiał się.
- W
szczególności ty – przytaknęłam.
- To
dlaczego nie chcesz się ze mną umówić? – Marcin wciąż drążył temat randki.
-
Bo… - zamyśliłam się nad odpowiedzią – randki mnie nudzą – odpowiedziałam ze
szczerym, szerokim uśmiechem. – Ale może kiedyś…
-
Mam się nie poddawać?
- Nie
wolno się poddawać – odpowiedziałam Marcinowi – dobra lecę do kuchni –
powiedziałam, dopiłam lemoniadę i ruszyłam w stronę kuchni.
- Lilii,
jesteś już? - zapytała, jak zwykle zdziwiona moim wczesnym przybyciem Zuza-
moja prawa ręka i zarazem najlepsza przyjaciółka.
- Jestem,
jestem, przecież wiesz, że ja nie potrafię usiedzieć bezczynnie pięciu minut.
- No
tak ale umawiałyśmy się, że masz wolne. Miałaś jechać do Włoch i co? - zapytała
dziewczyna - Lilka naprawdę należy ci się długi urlop, chcesz się zaharować na
śmierć?
-
Złego diabli nie biorą Zuziu - uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciółki- a
zresztą w mieszkaniu obok trwa remont, więc nie usiedziałabym w takim hałasie.
-
Pani Krysia odnawia wnętrze? - zapytała moja przyjaciółka.
-
Nie, do tego mieszkania po lewo od schodów wprowadził się jakiś facet -
odpowiedziałam.
-
Przystojny? - ponownie zadała mi pytanie tym razem z łobuzerskim uśmiechem na
twarzy.
-
Nie wiem Łamaczko męskich serc. Nawet go jeszcze nie poznałam.
Cały
dzień minął nam dość spokojnie, wiadomo wakacyjny dzień powszedni nie niesie za
sobą zbyt dużych tłumów- co innego weekend. Oprócz mnie w kuchni „Toscany” pracowała
właśnie Zuzka czyli główny spec od deserów i Pablo- Włoch z polskimi
korzeniami, którego poznałam pewnego roku na wakacjach w Weronie. To my tworzyliśmy
niepokonaną załogę tej cudnej restauracyjki pachnącej świeżymi ziołami, oliwą i
pomidorami. Miałam przy sobie świetnych ludzi, którzy zawsze mnie wspierali i
byli przy mnie w najgorszych i najlepszych momentach. Praca tu nigdy mnie nie
męczyła, pewnie dlatego, że robiłam po prostu to co kocham, każdy kolejny dzień
pozytywnie mnie napędzał, byłam szczęśliwa. Zamknęliśmy Toscane o 20, wsiadłam
do samochodu i wróciłam do mieszkania po drodze zatrzymując się w całodobowych
delikatesach w których zawsze robiłam zakupy. W drzwiach mieszkania powitał
mnie uradowany Biszkopt, zdążyłam jedynie położyć reklamówki z jedzeniem w
kuchni i z powrotem wyszłam na zewnątrz. Wraz z moim husky’m przemierzyliśmy
naszą codzienną wieczorną trasę i po godzinie wróciliśmy do mieszkania. Zajęłam
się rozpakowywaniem zakupów a następnie udałam się do łazienki wziąć kąpiel.
Leżąc w wannie usłyszałam dzwonek do drzwi. „Kto mógł chcieć ode mnie
czegokolwiek o 22?” Postanowiłam jednak, że nie wyjdę z wanny „Za dużo
zamieszania”- pomyślałam. Dzwonek zadzwonił jeszcze tylko raz i tajemniczy
przybysz dał spokój. Kiedy wyszłam z łazienki zabrałam się za czytanie książki,
którą ostatnio wypożyczyłam w miejskiej bibliotece. Położyłam się spać po 24 bo
jutro nie musiałam iść do pracy. Nie pospałam jednak zbyt długo. Zegarek leżący
na nocnej szafce wskazywał 02:31, podniosłam się z łóżka i powędrowałam do
kuchni pełna sił- raz na jakiś czas budziłam się w nocy i dawałam upust swoim
kulinarnym odkryciom. To właśnie w nocy powstawało najwięcej moich przepisów i
tym razem zabrałam się do roboty. Po pięćdziesięciu minutach na talerzu leżało
już penne z łososiem i szczawiem. Pierwszy kęs podbił moje podniebienie,
zadowolona z efektu końcowego usiadłam przy stole, włączyłam DVD, które służyło
mi za odtwarzacz płyt, postawiłam na jeden z albumów Beyonce i wróciłam do
kosztowania swojego dania. Hałasy, które towarzyszyły gotowaniu obudziły też
Biszkopta, teraz leżał z głową opartą o moje stopy i czekał aż podsunę mu pod
nos resztki. Około czwartej z powrotem położyłam się spać. Tym razem udało mi
się dospać do rana.
Oddaję kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie się podobał. Kolejny już za tydzień :) Miłego czytania! Komentujcie w miarę możliwości, to dla mnie bardzo ważne.
Suuuper !!! Nie moglam sie doczekac kiedy znow napiszesz :) ciekawe kto sie tak do niej dobijal? Czyzby ten przystojniak z mieszkania obok ? Czekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz. Wyczuwam potencjał :) xd Jestem ciekawa co będzie dalej :) Obstawiam, że to nowy sąsiad się do niej dobijał :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie living-in-suffer.blogspot.com
Świetny i dzięki ze dałaś o sobie znać :)
OdpowiedzUsuńBędę tu częstym gościem.
Gdybyś mogła mnie informować o nn będę wdzięczna.
http://taneczna-siatkowka.blogspot.com
Zapraszam również do siebie.
Pozdrawiam ;*