poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 22

Pomimo tego, że tęskniłam okropnie chyba do końca nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo brakowało mi tego wielkoluda. Do drugiej w nocy nadrabialiśmy stracone miesiące. Siedząc i zajadając się lodami, które kupił środkowy na moją prośbę. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Andrzej mocno przejął się moją chwilową niedyspozycją więc nie mogłam nawet ruszyć palcem w mieszkaniu – Wrona kazał mi odpoczywać, przez co sam musiał się wszystkim zająć. Udało mu się ogarnąć moje mieszkanie choć muszę przyznać, że sama zrobiłabym to sto razy lepiej.
- Myślałaś o mnie przez ten czas? – zapytał kiedy siedzieliśmy razem na kanapie w salonie.
- Nie było dnia żebym o tobie nie myślała – odpowiedziałam szczerze patrząc w jego niebieskie oczy.
- Lilii obiecasz mi coś? – zapytał.
- Nie wiem czy mogę tak z góry coś obiecać – uśmiechnęłam się do Andrzeja.
- Musisz, musisz obiecać – naciskał.
- Ok, skoro muszę…
- Obiecaj, że już nigdy mnie nie opuścicie, ty i Mały…
- Obiecuję – powiedziałam.
Spędziliśmy jeszcze trochę czasu w ciszy. Tym razem nie była krępująca tylko naturalna. Znów czułam się jak kiedyś, kiedy leżałam w jego ramionach w których nie dotykały mnie żadne troski. Teraz siedzieliśmy blisko siebie – nie wtuleni ale ta bliskość wystarczyła żebym wiedziała gdzie jest moje miejsce na Ziemi.
*
Znowu byli przy mnie. Ona – najpiękniejsza kobieta na świecie, moja miłość, moje życie. On – mój synek, który miał przyjść na świat już za trzy miesiące, mój mały skarb – owoc naszej miłości.
Czułem się tak jakbym dostał nowe życie, kolejną szansę, której nie mogłem zmarnować. Ta dwójka była dla mnie wszystkim, kiedy odeszli czułem się tak jakby nic już nie było. Gdyby nie nadzieja na jej powrót, niemiałbym nawet siły by każdego ranka wstawać z łóżka.
Teraz ona siedziała blisko mnie. Czułem ciepło bijące od jej ciała, miała przymknięte oczy – najwyraźniej wrażenia z całego dnia dały jej się we znaki i teraz odeszła w krainę snu. Na jej twarzy gościł lekki uśmiech, była spokojna. Postanowiłem zanieść ją do sypialni bo kanapa nie była odpowiednim miejscem do spania dla kobiety w ciąży, dla mojej kobiety. Najdelikatniej jak tylko potrafiłem przeniosłem Lilkę i okryłem ją kocem. Przysiadłem przy łóżku aby wciąż przy nich być i aby móc ją obserwować – zawsze lubiłem to robić. Pozwoliłem sobie nawet na lekkie dotknięcie jej policzka, tęskniłem za tymi wszystkimi godzinami spędzonymi na wspólnych pieszczotach ale najbardziej złakniony byłem jej pocałunków. Jej słodkie, miękkie wargi prosiły o to. Nie dałem rady, pragnienie wzięło górę – musnąłem jej wargi swoimi. Ten gest wybudził moją księżniczkę ze snu. Przez chwilę wpatrywała się we mnie aby następnie przyciągnąć mnie do siebie. Szukaliśmy wzajemnie swoich ust, złaknieni i stęsknieni. Ten pocałunek wydawał się nie mieć końca.
- Zostań przy mnie – powiedziała kiedy oderwaliśmy się od siebie – na zawsze.
- Na zawsze – obiecałem mojej królewnie kładąc się przy niej – Kocham cię – dodałem.
- Ja ciebie też Andrzej – wyszeptała po czym ponownie zasnęła.
*
Obudziłam się w jego ramionach, czułam się bezpieczna, potrzebna i kochana. Andrzej od tamtego pamiętnego wieczoru we wrześniu stał się dla mnie najważniejszą osobą . Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, znowu byliśmy razem. Znowu mogłam mieć w ramionach cały mój świat. Złożyłam lekki pocałunek na policzku środkowego, potem kolejny i następny.
- Nie miałem takiego cudownego poranka od kilku miesięcy – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Nie musiałeś tego mówić – powiedziałam tracąc humor – wciąż mam wyrzuty sumienia.
- Lilka, może to nam było pisane… Taka rozłąka. Utwierdziliśmy się tylko w przekonaniu, że nie potrafimy bez siebie żyć.
- Dobrze, że chociaż ty w tym związku potrafisz znaleźć dobre strony w każdej sytuacji.
- Ktoś musi – stwierdził po czym pocałował mnie w czubek głowy.
- Dziękuję – powiedziałam i mocniej wtuliłam się w siatkarza – Dziękuję ci za to, że jesteś – dokończyłam myśl.
- To ja ci dziękuję Lilii, wróciliście do mnie, to była najcudowniejsza rzecz jaka mnie spotkała. Ty jesteś osobą, która daje mi największe szczęście, najpierw zdecydowałaś się na związek z siatkarzem co absolutnie przeczyło twoim ideą – tu się zaśmiał – potem dałaś mi szczęście będąc przy mnie, a niedługo zostaniemy rodzicami. Jesteś moim aniołem, kocham cię najmocniej na świecie.
Po tym wyznaniu po moim policzku popłynęły łzy. Leżałam wtulona w Andrzeja i myślałam o tym co nas czeka. Już niedługo na świat przyjdzie nasz synek. Zastanawiałam się jak to wszystko będzie wyglądać, jak dalej potoczy się nasza historia…
Po jakiejś godzinie leniuchowania wstaliśmy żeby przygotować razem śniadanie. Na nasze nieszczęście lodówka była pusta więc musieliśmy zrobić małe zakupy. Wyszliśmy razem z Biszkoptem do pobliskiego marketu. Wrona oczywiście chciał żebym została w mieszkaniu, w jego mniemaniu powinnam cały czas leżeć. Po jakimś czasie wracaliśmy do mieszkania – miałam z tego niezły ubaw bo Andrzej uparł się, że nie mogę się przemęczać przez co nie mogłam nawet prowadzić Biszkopta.
Siatkarz prowadził rozbrykanego psa trzymając w dłoniach reklamówki po brzegi wypakowane jedzeniem i chemią – wyglądał naprawdę komicznie.
Po śniadaniu, które wyglądało tak jak kiedyś – Wrona przeszkadzał mi w przygotowaniu posiłku obdarowując moją szyję pocałunkami – przyszedł czas pożegnania.
- Będziemy za tobą tęsknić – mówiłam stojąc z Wroną na parkingu.
- A ja będę tęsknić za wami. Obiecaj mi, że nie znikniesz – rzucił Andrzej całując mnie na pożegnanie.
- Nie zniknę – przyrzekłam – będę na ciebie czekać.
Patrzyłam jak mój mężczyzna odjeżdża, cieszyłam się, że wszystko wróciło do normy ale było mi także smutno – znowu musieliśmy się rozstać. Tym razem jednak wiedziałam, że za jakiś czas znów będziemy mogli się spotkać a potem już zawsze być razem.
Wróciłam do swojego mieszkania, zabrałam Biszkopta i udałam się do Toscany. Na miejscu zastałam całą ekipę.
- I jak? – zapytała Zuzka i posłała mi znaczące spojrzenie.
- Cóż… Znowu jesteśmy razem – powiedziałam a moja przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko słysząc tą nowinę.
- Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, tym bardziej, że wiem co on przeżywał, no i oczywiście ty… Przynajmniej się szczęśliwie skończyło.
- Dziękuję ci za pomoc.
- Od tego ma się przyjaciół – powiedziała i uścisnęła mnie lekko – A jak się ma mój kochany chrześniak?
- Dzisiaj nie rozrabia – powiedziałam i przyłożyłam rękę do brzuszka – wczoraj to chyba dzięki Antkowi tak to się wszystko ułożyło…
- Antkowi? Wybraliście już imię?
- Ja wybrałam – uśmiechnęłam się do przyjaciółki – Wrona musi je zaakceptować.
- Zrobi dla ciebie wszystko – powiedziała – dobrze, że wróciłaś – dodała a ja tylko się uśmiechnęłam.
*
Wróciłem do Szczyrku. Na miejscu obyło się bez gadania – okazało się, że Igła dość porządnie przedstawił moją sytuację.
- Stary nie wiem jak ci dziękować – powiedziałem spotykając kumpla w stołówce.
- To była przyjemność pomóc. Powiedz chociaż czy udało ci się coś zdziałać?
- Wróciliśmy do siebie – powiedziałem szeroko się przy tym uśmiechając ponieważ wciąż nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście.
- No to świetnie – powiedział przyjacielsko klepiąc mnie po ramieniu – gratulacje. A jak Lilii się czuję wszystko ok?
- Tak, wczoraj dostała tylko jakieś skurcze, to podobno nic poważnego ale i tak postanowiłem  z nią zostać. Ogólnie Mały rozwija się prawidło, wszystko jest ok, ale i tak chciałbym teraz być z nimi a nie siedzieć tu.
- Świetnie cię rozumiem, rozłąka z rodziną to największy minus tego wszystkiego.
Dni mijały. Codziennie jak najwięcej czasu spędzałem wisząc na telefonie, chciałem cały czas być na bieżąco. Lilii zapewniała mnie, że wszystko u nich w porządku i że Zuzia im pomaga co mnie uspakajało.  
- Jutro pewnie nie będziesz dzwonił? – pytała kiedy rozmawialiśmy przeddzień naszego meczu z Włochami w Katowickim Spodku.
- Rano pewnie zadzwonię, jesteś pewna, że nie dasz rady przyjechać? – pytałem zawiedziony bo Lilii stwierdziła, że wyprawa do Katowic w jej stanie to nie jest dobry pomysł.
- Nie wiem czy chcesz oglądać takiego wieloryba na trybunach – zaśmiała się – inne dziewczyny pewnie będą się ślicznie prezentować, tylko ja będę wyglądała jak beczka – dodała.
- Ale za to jaka piękna beczka – odpowiedziałem Lilce śmiejąc się.
- No wiesz co, powinieneś mi powiedzieć, że wcale nie wyglądam grubo.
- Wiesz jak dla mnie, jesteś idealna kochanie. To jak przyjedziesz jutro z Zuzką?
- Nie Andrzej, przepraszam ale boję się jak to zniosę.
- No dobrze rozumiem w takim razie ja postaram się jak najszybciej do was wracać – powiedziałem – Kocham was – dodałem.
- My ciebie też – odpowiedziała Lilka i rozłączyła się a ja pobiegłem na trening.

Kolejna nieobecność, przepraszam za to ale prawda jest taka, że nie mam na nic czasu a i do tego bloga zapału niestety brak, to już ostatnie dodawane rozdziały, skończę go wcześniej i inaczej niż zakładałam ale trzeba się z tym pogodzić, pozdrawiam, jeśli ktoś to jeszcze czyta.

8 komentarzy:

  1. Spokojnie, jeszcze masz czytelników! Czekam na kolejny☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio imię Antek mnie prześladuje. Może dlatego, że sama za 4 miesiące będę miała siostrzeńca Antosia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnie, jestem tu !! Ile jeszcze będzie rozdziałów?? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście że czyta ✌ Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie mogę się doczekać na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czytam :) i chcę czytać dalej :) Uwielbiam Lili i Andrzeja, to idealne połączenie :) mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy rozdział! <3

    Ps. Zaczynam coś nowego :) Zapraszam na nowe opowiadanie:
    http://ona-i-chichot-losu.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń