czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 20

Dni mijały a ja pomimo błagań przyjaciół nie wracałam do Polski. Andrzej podobno codziennie odwiedzał Toscane w nadziei, że się tam pojawię. Zuzka karciła mnie okropnie za to, że go nie wysłuchałam i upieram się swojej wersji.
- Lilii powinnaś wrócić do Polski i to z nim wyjaśnić, może naprawdę Marcelina kłamie?
- Mamo już sama nie wiem co robić – odpowiadałam mojej rodzicielce. Byłam w Kanadzie już czwarty miesiąc. Mama widziała jak się męczę, wiedziała, ze wciąż pomimo tego wszystkiego go kocham. Nalegała żebym wróciła albo przynajmniej jakoś skontaktowała się z Wroną. Postanowiłam, że za jakiś czas do niego napiszę.
Kilka dni po rozmowie z mamą udałam się do lekarza na badania kontrolne. Z moim małym skarbem wszystko było w porządku.
- Chciałabym pani poznać płeć dziecka? – usłyszałam pytanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, na każdej takiej wizycie żałowałam, że on nie trzyma mnie za rękę, że tak jak ja nie wsłuchuję się w bicie serduszka dziecka. Bo dłuższym namyśle zdecydowałam, że chcę wiedzieć. Okazało się, że noszę pod sercem chłopca. Na tę wiadomość rozpłakałam się ze szczęścia.
Kiedy wróciłam do domu postanowiłam, że wreszcie do niego napiszę, zabrałam się za to ale nie potrafiłam ubrać moich myśli w słowa po godzinie powstała niezbyt długą wiadomość:

Szczerze powiedziawszy, nie napisałabym do Ciebie gdyby nie fakt, że jestem z Tobą w ciąży. Jesteś ojcem więc masz prawo wiedzieć, że ciąża przez chwilę była zagrożona, to moja wina bo za bardzo się denerwowałam. Na dzisiejszej wizycie dowiedziałam się, że to będzie chłopczyk. Ogromnie się cieszę podejrzewam, że ty też będziesz szczęśliwy.
Andrzej, pomimo tego co zrobiłeś ja chyba wciąż Cię kocham... Lilii
*
Tego się nie spodziewałem. Lilka napisała. Okazało się, że będę miał synka. To była najcudowniejsza wiadomość od czterech miesięcy a najlepsze było to, że to nie była jedyna – najlepsza - wiadomość.  Lilii napisała, że wciąż mnie kocha. Kocha mnie!!!
Miałem ochotę krzyczeć ze szczęścia ale zamiast tego po moich polikach popłynęły łzy, płakałem ze szczęścia. Dziś był zdecydowanie jeden z najlepszych dni od czterech miesięcy. Lilii dała mi nadzieję, że nie wszystko stracone, teraz miałem siłę do walki. Odzyskam moją miłość – postanowiłem.
Wybrałem jej numer, chciałem usłyszeć jej głos, może wreszcie po tych miesiącach mi się uda. Odebrała po szóstym sygnale.
- Hej – powiedziałem niepewnie.
- Cześć – odpowiedziała.
- Dzwonię bo przeczytałem twoją wiadomość. Bardzo się cieszę…- cisza.
- Ja też – powiedziała po chwili, rozmowa nam się nie kleiła.
- Tęsknie za wami – usłyszałem jej szloch.
- Ja też tęsknię Andrzej, myślę, że Mały też tęskni…
- Lilka błagam wróć do mnie…
- Jaką mam pewność, że nie zrobisz tego ponownie?
- Liluś przecież wiesz, że nic nie zrobiłem, nie skrzywdziłbym cię, za bardzo cię kocham…
- Nie wiem co z tym zrobić.
- Wróć – powiedziałem krótko.
- Jeszcze nie teraz – odpowiedziała i odłożyła słuchawkę.
Lilka wciąż myśli, że ją zdradziłem, nawet wyjaśnienia Zuzy nie pomogły. Usłyszałem jednak, że za mną tęskni, to dało mi nadzieję. Może niedługo wróci… Na razie pozostaje mi na nią czekać. Dzięki rozmowie i wiadomości poczułem nowy napływ energii. Dzięki temu mogłem lepiej  przygotować się mentalnie do zgrupowania. Stephane Antiga obdarował mnie zaufaniem i powołał do kadry. Nareszcie wszystko zaczęło się układać. Zacząłem wierzyć, że teraz może być już tylko lepiej. Nie czułem się tak dobrze od dawna, nawet mistrzostwo ze Skrą nie dało mi tyle satysfakcji ile ta krótka rozmowa z moją księżniczką.
*
Cudownie było usłyszeć jego głos, po tylu miesiącach rozłąki znów miałam namiastkę mojego mężczyzny. Prawda była taka, że cholernie tęskniłam. Ta cała sytuacja nie dawała mi spokoju, z dnia na dzień utwierdzałam się w przekonaniu, że Andrzej mnie nie zdradził, teraz zamiast złości czułam wstyd.
Oskarżyłam go tak naprawdę bezpodstawnie, nie dałam dojść do słowa, nie wysłuchałam co ma mi do powiedzenia. Zaufałam mojej siostrze, uwierzyłam bo już kiedyś zrobiła to samo. Historia zatoczyła koło.
Wróciłabym do Polski gdyby nie właśnie wstyd. Marzyłam o powrocie do Wrony, wciąż go kochałam, on zawrócił mi w głowie, sprawił że zapomniałam o świecie.
Kilka dni po naszej rozmowie w domu mamy i Henry’ego pojawiła się Marcelina. Atmosfera była mocno napięta, mnie i mamę bardzo zdenerwowała ta wizyta, Marcelina wydawała się być wyluzowana i pewna siebie.
Nienawidziłam tej wyższości, którą okazywała na każdym kroku. Udawała, że wszystko jest w najlepszym porządku – tak niestety nie było. 
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Mało ci wrażeń? – pytałam.
- Mało, mało siostrzyczko. A co ty tu jeszcze robisz? Nie wybaczyłaś swojemu siatkarzykowi? Wciąż przeżywasz zdradę?
- Jak śmiesz, mówić takie rzeczy? – krzyknęła mama – Jesteście siostrami, powinnyście być dla siebie oparciem…
- To nie jest moja siostra – wtrąciłam.
- Ojej, tak mi przykro – powiedziała Marcelina rozbawiona zdenerwowaniem naszej rodzicielki.
- Dziwi mnie, że w ogóle masz czelność tu przyjeżdżać – rzuciłam w stronę siostry.
- Ja też się sobie dziwię, ale to chyba moja wrodzona wielkoduszność nakazała mi się tu pokazać – posłałam Marcelinie pytające spojrzenie - Twój kochaś nie daje mi spokoju. Wydzwania do mnie cały czas, piszę, mam dość, znudziło mi się to wszystko, więc postanowiłam, że nie będę dłużej trzymać cię w niepewności. Nic się nie wydarzyło. Nie zdradził cię. To wszystko to tylko żart, dałaś się nabrać, jesteś taka naiwna – westchnęła.
- Nienawidzę cię – powiedziałam patrząc jej w oczy.
- Trudno, muszę jakoś z tym żyć – powiedziała i udała się w stronę wyjścia – Do widzenia – rzuciła jeszcze na odchodne z szerokim uśmiechem na ustach. Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły wybuchłam płaczem. Sama nie wiem czemu, to były chyba łzy szczęścia. Usłyszałam to od niej od sprawczyni tej całej katastrofy, przyznała się do kłamstwa, chyba właśnie tego potrzebowałam – sprostowania płynącego z jej ust.
Teraz już wiedziałam. Wracamy do Bełchatowa.

Nowy, czekam na komentarze, do następnego!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 19

Kiedy przyjechała na lotnisko była bardzo zdziwiona i ucieszona, dopiero kiedy podeszła bliżej i zobaczyła moje zapuchnięte i czerwone od łez oczy zrozumiała, że stało się coś złego.
Dojechałyśmy do jej domu praktycznie się nie odzywając, dopiero na miejscu kiedy byłyśmy same zabrałam się za zwierzenia. Opowiedziałam jej o tym koszmarnym dniu, o Marcelinie i Andrzeju, o ciąży. Wiadomość o tym co zrobiła moja siostra dotknęła jej tak samo jak mnie. Mama przepraszała mnie bo było jej wstyd, Marcelina zawiodła również ją. Na szczęście znalazł się lepszy temat do rozmowy – wnuk lub wnuczka.  Czułam, że przyjazd do mamy był najlepszą rzeczą na jaką mogłam wpaść. Może tu uda mi się o nim zapomnieć?
*
- Zuzka rozmawiałaś z Lilką? – zapytałem kiedy tylko dziewczyna otworzyła mi drzwi.
- Nie, a co się stało?
- Chyba wyjechała…
- Co? Dlaczego?
- Zuzka ona myśli, że ja ją zdradziłem.
- Co? – wrzasnęła – Jak mogłeś?
- Czy ty mnie słuchasz? Zareagowałaś tak samo jak Lilii – powiedziałem zrezygnowany – ona myśli, że ją zdradziłem.
- Ale czemu? – zapytała tak samo zagubiona w tej sprawie jak ja.
- Chyba Marcelina naopowiadała jej jakichś głupot.
- Wiedziałam, wiedziałam, że to się tak skończy. Ona nie mogła mieć czystych intencji. Wiedziałam – powtarzała – że ta baba jeszcze namiesza.
- Zuza pomóż mi, proszę. Lilka nie odbiera telefonów, nie chcę ze mną rozmawiać.
- Wyjechała? – zapytała dla pewności.
- Chyba tak, na parkingu nie ma jej samochodu.
- Może pojechała do ojca… Albo do mamy, nie raczej nie przecież ona mieszka w Vancouver – głośno myślała dziewczyna.
- Co tu się dzieje? – zapytał Kłos wchodząc do domu Zuzi. Przywitał się z nią pocałunkiem ponieważ od jakiegoś czasu są parą.
- Lilka wyjechała bo Wrona ją zdradził – odpowiedziała krótko na pytanie Karola.
- Co, zdradziłeś Lilkę?
- Nie zdradziłem jej do jasnej cholery! Ile można powtarzać? – pytałem poirytowany. Tak zły nie byłem już dawno. Lilka nawet nie dała mi dojść do słowa, wytłumaczyć, że jest w błędzie. Wyjechała, nie wiem gdzie i nie wiem na jak długo.  Czułem się jak jakiś kompletny idiota w durnym show. Nie miałem pojęcia co tu się właściwie dzieje. Marcelina, która nagle mnie całuje, Lilka załamana płacze i krzyczy rzucając moimi ubraniami. Co to do cholery jest? Ukryta kamera czy co? – Zuzka czy ty możesz do niej zadzwonić?
- Jasne, że mogę, pytanie tylko czy ty mówisz prawdę. Słuchaj jeśli ją zdradziłeś to licz się z tym, że będziesz miał ze mną do czynienia. Ona nosi twoje dziecko a ty wskakujesz do łóżka jej siostrze?
- Mówiłem przecież, że do niczego nie doszło, nie skrzywdziłbym Lilki – powiedziałem i zacząłem płakać. Nigdy nie płakałem, to było jakiś inny wymiar. Jej zniknięcie i to, że najprawdopodobniej nie chcę mnie znać wywołało we mnie takie emocje. Wszystko działo się jak w jakimś najgorszym koszmarze. Usiadłem na jednym z krzeseł w kuchni Zuzki zrezygnowany.
- Wrona, uspokój się, wierzę ci – powiedziała dziewczyna i lekko klepnęła  mnie po ramieniu – pomogę ci, zrobię wszystko co w mojej mocy żeby tu wróciła, ściągnę ją tu dla ciebie, przyrzekam.
- Dzięki – tylko na tyle starczyło mi teraz siły.
*
Od mojego wyjazdu telefon dzwonił bez przerwy. Wrona, Zuzka nawet Kłos i Włodarczyk nie dawali mi spokoju. Pierwszą noc wtulana w Biszkopta spędziłam na szlochaniu. Andrzej skrzywdził mnie okropnie, bolało bardzo dlatego, że kochałam go całym sercem, na zabój. To wydawało się być nieprawdopodobne, facet, który podobno tak mnie kochał, który codziennie powtarzał mi jak wiele dla niego znaczę, zrobił mi coś takiego. Siatkarz – pomyślałam, oni wszyscy mają poczucie wyższości, karierowicz, który szuka wrażeń. Wymyślałam na niego coraz gorsze obelgi, to jednak nic nie dawało, prawda była taka, że wciąż kochałam go jak głupia, kochałam mojego bohatera, przyjaciela, kochanka, mężczyznę mojego życia, ojca mojego dziecka. Nie mogłam przestać o nim myśleć, nie mogłam przestać zadawać sobie pytania – dlaczego? Nie rozumiałam już nic.
Następne dni mijały mi podobnie, odrzucanie połączeń, czytanie i kasowanie wiadomości na poczcie. Zuzka pisała, że to wszystko nie prawda – najwyraźniej ją też udało mu się omotać. Spędzałam dni na spacerach z Biszkoptem i ciągłym rozmyślaniu. Wszystko zawaliło mi się na głowę. Wszystko straciło sens.
Tydzień po moim przyjeździe do Kanady czułam się wciąż okropnie, może faktycznie zareagowałam zbyt porywczo? Nie, nie, nie – zareagowałam tak jak każdy w podobnej sytuacji. Nie chciałam go widzieć, nie chciałam go znać ale czułam, że muszę z kimś o wszystkim porozmawiać. Zuzka i Pablo odpadali, nie chciałam żeby Wrona dowiedział się gdzie się aktualnie znajduję. Postanowiłam opowiedzieć o wszystkim co leży mi na sercu Marcinowi. Czekałam na wiadomość od niego kilka godzin. Była krótka – Gdzie jesteś?
Kilka dni później siedziałam z Marcinem w jednej z  kawiarni w centrum, siedziałam i szlochałam a on pocieszał mnie jak tylko mógł. Brakowało mi go. Potrafił mnie pocieszyć, rozśmieszyć, i w jego „będzie dobrze” wierzyłam jak w żadne inne.
Marcin pomimo tego, że mu na mnie zależało również sądził, że powinnam najpierw wysłuchać co Wrona ma mi do powiedzenia. Teraz sama już nie wiedziałam co robić, z opowiadań Zuzi wynikało, że Andrzej wciąż nie może znaleźć sobie miejsca, był w Warszawie u mojego taty i rozważa możliwość wyjazdu do Kanady, dla zmyłki powiedziałam Zuzce, że nie pojechałam do mamy tylko do cioci do Włoch.
*
Dni bez mojego osobistego słońca ciągnęły się jak lata. Lilka wciąż nie chciała ze mną rozmawiać, podobno była we Włoszech u cioci ale nikt, nawet Zuzka nie znał jej adresu. Zostało mi tylko czekać na moment kiedy odbierze ode mnie telefon, odpowie na wiadomość albo wróci – do mnie.
Nieprzespane noce, ciągłe zastanawianie się co teraz robi, o czym myśli dały mi się we znaki na treningach. Chłopaki wspierali mnie jak tylko mogli. Byłem im za to wdzięczny ale nic nie mogło pomóc mi otrząsnąć się z tego wszystkiego. Jedyną osobą, która mogła mi pomóc była ona…
Spędzałem całe godziny na rozmyślaniu o jej uśmiechu, oczach, o jej słodkim śmiechu i tonie jakim karciła mnie za przeszkadzanie w kuchni a także o moim dziecku, za którym tęskniłem tak samo jak za jego mamą. Brakowało mi jej, była dla mnie jak życiodajne powietrze, bez niej wszystko straciło sens i barwy. Byłem chodzącym wrakiem człowieka. Zuzka tak jak obiecała starała się zrobić wszystko żeby moja słodka Lilii wróciła.
Była jeszcze jedna kobieta, która nie odbierała ode mnie telefonu – Marcelina.
Od tamtego dnia przepadła. Wysyłałem do niej setki wiadomości żeby wyjaśniła Lilce, że ta jej historia była tylko kłamstwem. Wreszcie po czterech tygodniach odebrała telefon aby powiedzieć tylko tyle: „Skoro Lilka jest na tyle głupia żeby wierzyć w takie rzeczy, niech teraz sama za to płaci”.
Wiedziałem, że muszę sam postarać się ją odzyskać, niestety nie miałem pojęcia jak mogę to zrobić.
*
Marcin został w Vancouver na dłużej aby pomóc mi w przetrawieniu tego wszystkiego. Spędzaliśmy wspólnie wiele czasu, potrzebowałam przyjaciela, Zuzia była niestety daleko, zgodziła się zająć Toscaną na czas mojego wyjazdu.
Pewnego dnia na spacerze zasłabłam. Wylądowałam w szpitalu, okazało się, że stres i to całe przeżywanie mogło przyczynić się do utraty dziecka. Przeraziłam się. Teraz starałam się nie myśleć tak o tym wszystkim i zapomnieć o Andrzeju.

Nowy rozdział. Komentujcie, czytajcie, czekajcie na kolejne, do następnego :*