sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 4


Co jest nie tak z siatkarzami? O co jej chodzi? Ona mnie tylko zwodzi czy serio nie ma chęci mnie poznać? Czy ze mną jest coś nie tak? Może w ogóle powinienem przestać o niej myśleć? Tak by było dla mnie lepiej, ale z każdym kolejnym razem kiedy ją widzę, coraz trudniej jest mi przestać. W drodze do mieszkania Karola wciąż myślałem o tej „Rudej Złośnicy”. Była trochę zbyt wyniosła, ale w sumie miało to swój urok. Co zrobić żeby ją do siebie przekonać? Co zrobić żeby zmieniła zdanie?
Po kilkunastu minutach spaceru byłem już u Kłosa.
- Siema chłopaki – przywitałem się z Włodarczykiem i Kłosem wchodząc do mieszkania.
- Hejo Wrona – powiedział Karol, który leżał rozłożony na kanapie w salonie.
- Co oglądamy? – zapytałem kumpli wygodnie rozsiadając się na fotelu.
- Pewnie jakiś meczyk – odparł Włodi i zaczął skakać po kanałach.
- Jak tam twoja piękna sąsiadeczka? – zapytał mój przyjaciel z czasów „Metra”.
- Wciąż nieposkromiona – odpowiedziałem.
- O kim wy w ogóle mówicie? – zapytała niedoinformowany Wojtek.
- O takiej jednej... – powiedziałem zrezygnowany.
- Uuu Wronka widzę, że chyba Lilka mocno zaczyna zakręcać ci w głowie – skwitował Kłos podnosząc swój tyłek z kanapy po kolejną butelkę  piwa– musisz po prostu dać sobie więcej czasu, dasz radę wierze w ciebie.
 - No wiem, że trzeba czasu, ale dla niej to chyba zwykłe „cześć” jest wysiłkiem. Wiesz co mi dziś powiedziała? Powiedziała, że nie przepada za siatkarzami.
- Wow to nieźle. Coś zrobił, że tak powiedziała? – dopytywał się Włodi.
- No właśnie nic – odpowiedziałem – może kręciła z jakimś bełchatowskim skoro tu mieszka? – zastanawiałem się głośno.
- To możliwe bo skądś ją kojarzę – powiedział Karol – ale wiesz to nie zmienia faktu, że próbować musisz dalej – zachęcał.
- Poddać to się łatwo nie poddam – odparłem z szerokim uśmiechem.
- I takie właśnie podejście mi się podoba – powiedział Kłos i poklepał mnie po ramieniu. 
*
Wróciłam do domu po godzinie. Uwielbiałam ten nasze wieczorne spacery, uwielbiałam moją codzienną rutynę i sama się sobie dziwiłam – jak kiedyś mogłam kochać zupełnie inne życie? Wszystko zmieniło się pięć lat temu. Moje dotychczasowe wartości legły w gruzach, cały mój idealny świat nagle się zawalił. Oczywiście wszystkie przeszkody, wydarzenia i osoby które stanęły na mojej drodze odmieniły mnie. Wiem, że przez to wszystko co miało wtedy miejsce ucierpiał mój naturalny entuzjazm dla otoczenia ale dzięki tamtym wydarzeniom zaczęłam inaczej patrzeć na moje dotychczasowe jestestwo. Pojęłam co tak naprawdę powinno się dla mnie liczyć i co powinnam bezpowrotnie z mojego życia usunąć. Teraz na mojej drodze stanęła kolejna przeszkoda, którą musiałam albo spróbować obejść albo pokonać albo najnormalniej w świecie się jej poddać. Moją kolejną przeszkodą był niepozorny sąsiad. Widziałam to jak bardzo stara się zwrócić moją uwagę i nawiązać chociaż lekką znajomość z nieugiętą dziewczyną spod czternastki. Było mi go nawet odrobinę szkoda bo chyba sam nie wiedział w co się pakuje. Wiedziałam też, że prędzej czy później po prostu się zniechęci, zacznie mieć dość mojego zachowania i wreszcie da za wygraną. Byłam uparta w swoim postanowieniu, nie mogłam ulec chwili. Andrzej na pewno mną nie zawładnie – myślałam.
- To ty Lilka? – krzyknęła Zuza z salonu gdy usłyszała otwierające się drzwi.
- Tak – odpowiedziałam i przekręciłam zamek – zjesz coś? – spytałam gdy znalazłam się w salonie.
- Nie dzięki, właśnie skończyłam omlet – wskazała ręką talerz, który stał na stoliku – Czemu cię tak długo nie było?
- Musiałam trochę pomyśleć – odpowiedziałam przysiadając na oparciu kanapy.
- A o czym tak myślałaś co? – znowu spytała moja przyjaciółka.
- Myślałam o sobie i swoim trudnym charakterze – uśmiechnęłam się do niej – Czasem głupio mi, że tak ich wszystkich od siebie odtrącam ale…
- Lilka nie dziwię ci się – przerwała mi – faceci cholernie cię skrzywdzili i to ci na których najbardziej ci zależało. To wszystko cię zmieniło. Jak człowieka spotykają takie rzeczy to naturalne jest, że prędzej czy później coś w jego charakterze się zmieni. Niektórzy na twoim miejscu pewnie mocno by się załamali, ty się nie poddałaś dlatego teraz jesteś tu gdzie jesteś. Jesteś po prostu silną kobietą, która sama radzi sobie z problemami i na razie nie szuka szczęścia w miłości – dodała uśmiechając się do mnie lekko. Byłam jej wdzięczna za to, że jest. Poznałyśmy się z Zuzą  zaraz po tym jak przeprowadziłam się do Łodzi. Od początku nawiązała się między nami silna relacja. Byłyśmy sobie jak siostry w każdej chwili nieprzerwanie od czterech lat. Ta dziewczyna znała mnie na wylot. Wiedziała czym spowodowane jest moje takie a nie inne zachowanie. Zawsze wszystko tolerowała, a mi udzielał się jej niepoprawny optymizm. Dzięki niej stopniowo zaczęłam podnosić się z dołka.
Poznałyśmy się na studiach w Łodzi – to właśnie tam przeprowadziłam się z Warszawy mojego rodzinnego miasta. Wyjechałam tam ponieważ potrzebowałam jakiejś zmiany, wybrałam filologię angielską na tamtejszym uniwersytecie. Na pierwszym roku spotkałam Zuzannę Marzec. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu, tak zaczęła się nasza przyjaźń.
- Dziękuję – powiedziałam a ona spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć – podsumowała i wróciła do oglądania serialu a ja podreptałam do kuchni. Najpierw nakarmiłam mojego psa a dopiero po tym zabrałam się za robienie kolacji dla siebie, usmażyłam dwa naleśniki polałam je sosem malinowym i posypałam borówkami. Z talerzem wróciłam do salonu.
- Ale mi zrobiłaś ochotę – zaśmiała się Zuzia zerkając na mój talerz.
- Chcesz jednego? – zapytałam.
- Nie dzięki, nie chcę się do końca roztyć w tej chandrze.
- Ok, jak chcesz – powiedziałam i zaczęłam zajadać się swoimi naleśnikami – Ty wiesz kogo spotkałam jak wychodziłam? – nie wytrzymałam i zaczęłam mówić.
- Uroczego siatkarzyka? – spytała rozbawiona.
- Tak, uroczego siatkarzyka – przytaknęłam – zaprosił mnie na parapetówkę – dokończyłam swoją myśl.
- Co?! – krzyknęła z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To co słyszałaś.
- A ty oczywiście się zgodziłaś?
- A ja oczywiście odmówiłam – odpowiedziałam.
- Lilii chyba sobie kpiny urządzasz? Dlaczego nie chcesz tam iść?
- Bo go nie znam? 
- No to go poznasz. Widać, że fajny z niego facet – dodała.
- A ty wywnioskowałaś to po pierwszym spotkaniu tak?
- Tak – odpowiedziała uśmiechnięta – idź do niego w tej chwili i powiedz, że jednak przyjdziesz.
- Zwariowałaś, nie pójdę do niego to po pierwsze a po drugie nawet jakbym chciała to jego chyba nie ma.
- Jak chcesz to ja mogę iść i to sprawdzić – zaśmiała się – powiem mu, że zmieniłaś zdanie.
- I tak nigdzie nie pójdziesz.
- A chcesz się przekonać? – spytała podnosząc się z miejsca.
- Nie, nie chcę. Wiem, że ty byłabyś zdolna do złożenia mu wizyty, ale ja jestem zupełnie inna. Jeśli już mam się zaprzyjaźnić z tym facetem to wolę zrobić to po swojemu. 


Wakacje, wakacje, wakacje - ale nie ma się z czego cieszyć :(
Oddaję Wam kolejny rozdział, mam nadzieje, że się spodoba. Kolejny już w sobotę, czytajcie, komentujcie i wypoczywajcie :* Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za zostawienie linka do tego bloga :)
    przyznam, że piszesz bardzo dobrze! lekko mi się czyta Twój tekst, ale uważaj na błędy stylistyczne czy gramatyczne, przecinki i powtórzenia, bo takie niby małe błędy czasami obierają urok opowiadaniu ;p
    co do rozdziału: hmm... uważam, że ona powinna jednak się zgodzić, wiem, że nie jest jej łatwo, ale musi kiedyś pokonać tą barierę, więc czemu nie teraz? :)
    myślę, że Andrzej ją jeszcze jakoś przekona ^^
    pozdrawiam i czekam na następny <3 (możesz mnie informować?)

    OdpowiedzUsuń
  3. jest Wronka jestem i ja!
    świetny rozdział :) masz bardzo fajny styl pisania i uwielbiam czytać twoje rozdziały
    mam nadzieję, że w końcu się przekona do Andrzeja, no w końcu kto by się nie przekonał... co ja bym dała za takiego sąsiada :)
    do następnego, weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam również do siebie na kolejny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń