wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 14

Po śniadaniu Wrona wrócił do swojego mieszkania żeby się odświeżyć i przebrać, ja zrobiłam to samo i wyszłam z Biszkoptem. Miałam chwilę dla siebie. Wykorzystałam ją na rozmyślanie o siatkarzu.
Andrzej stał się dla mnie tym, kogo bym się nie spodziewała – stał się mężczyzną mojego życia. Z nieznośnego sąsiada przemienił się w idealnego chłopaka, w mojego własnego bohatera. Był dla mnie wszystkim czego potrzebowałam – nie chciałam żeby kiedykolwiek się to zmieniło. Na tym etapie nie potrafiłam wyobrazić sobie innego życia. Po trzydziestu minutach wróciliśmy z Biszkoptem do domu. Miałam chwilę dla siebie więc postanowiłam, złożyć zamówienie do restauracji. Nie ominęło mnie także sprawdzenie poczty. Ku mojemu zdziwieniu odkryłam nową wiadomość od Marcina, nadesłaną dwa dni temu. Otworzyłam ją i okazało się, że jedyną treścią było kilka słów „Żyję, mam się dobrze i cholernie za Wami tęsknie. Szczególnie za Tobą Lilii. M” dodatkowo przysłał mi kilkanaście zdjęć miejsc, które już zdążył odwiedzić, na kilku był również on sam na przykład w gronie nowo poznanych znajomych. Wyglądał na szczęśliwego więc ja też byłam szczęśliwa i spokojna. Jedyna rzecz, która mnie zaniepokoiła to, to że chłopak najwyraźniej tęskni, podobno za mną. Wiedziałam, że za jakiś czas będę musiała powiedzieć mu o Andrzeju ale teraz niestety nie byłam na to gotowa. Chciałam odpisać Marcinowi ale sama do końca nie wiedziałam co? Wyłączyłam laptopa i zabrałam się za drobne sprzątanie, ogarnęłam mieszkanie i zabrałam się za robienie babeczek. Kiedy babeczki znalazły się już w piekarniku zabrałam się za robienie czekoladowej polewy. Po kilkudziesięciu minutach babeczki leżały już na talerzu w jadalni. Kiedy kończyłam je dekorować do mojego mieszkania wpadł Wronka. Teraz siedzieliśmy razem na kanapie w moim salonie  rozmawiając o ewentualnym wspólnym wypadzie. Nagle rozdzwonił się telefon Wrony.
- No co tam? Jestem u Lilki. No to wpadnij – rozłączył się – Kłos tu wpadnie ok?
- Nie ma problemu. A co ma do ciebie jakąś sprawę?
- Chyba tak. Zły był, jakby się coś stało – w tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi – Ja otworzę – rzucił Wronka i pocałował mnie  w policzek. Po chwili wrócił do salonu z Kłosem.
- Siemka -  przywitałam się kiedy tylko ujrzałam przyjaciela Andrzeja.
- Hej, sorry, że przeszkadzam –powiedział siadając na kanapie obok mnie.
- Co się stało? – zapytał Wrona.
- Olka się stała, chyba zerwaliśmy – wyrzucił z siebie. 
- To dobrze trafiłeś Kłos, jestem mistrzyniom w pocieszaniu po rozpadzie związków.
Karol spojrzał na mnie i po chwili spuścił głowę.
- Ale ja nie wiem czy chcę się z nią rozstawać.
- To o co poszło? – zapytałam.
- Chodzi o to, że nie jest tak jak wcześniej. Ola chce żeby wszystko było tak jak ona sobie wymyśli. Nawet z chłopakami mi jest trudno się spotkać bo mam wolny czas spędzać tylko z nią.
- Ej ale przecież Ola chyba zawsze lubiła twoich znajomych?
- No tak ale…
- Ale ja? – zapytałam. Karol spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Wiedziałam, że dziewczyna Kłosa nie darzy mnie sympatią z resztą ja również za nią nie przepadałam ale czy to był powód do zerwania? – Jak to się w ogóle stało?
- No powiedziałem jej, że nie podoba mi się jej zachowanie, że Wrona jest moim przyjacielem i nie zerwę z nim teraz kontaktu bo nasze dziewczyny za sobą nie przepadają.
- Nie przepadają to mało powiedziane – zaśmiał się Andrzej przerywając przyjacielowi.
- Więc Ola stwierdziła, że jeżeli wybieram przyjaźń a nie związek to nie mamy o czym rozmawiać i wyszła. Nie chciałem żeby tak to wyszło.
- Wiesz co Karol? Jeśli ona wkurza się o twoje znajomości to chyba nie jest normalne.
- No wiem, ale jesteśmy już razem tyle lat…
- Może jeszcze się pogodzicie – powiedziałam ale nie zdążyłam usłyszeć co myśli o tym Karol bo usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam je otworzyć.
- Hej – powiedziałam kiedy tylko zobaczyłam Zuzkę.
- Cześć, mogę wejść? – zapytała niepewnie.
- Głupie pytania zadajesz, właź. – rzuciłam i zaprowadziłam przyjaciółkę do salonu.
- Hej – powiedziała kiedy zobaczyła chłopaków. Przywitała się buziakiem z Andrzejem a po tym postanowiłam przedstawić Zuzkę Karolowi.
- Kłos to moja przyjaciółka Zuzia. Zuzka poznaj Kłosa – podali sobie ręce i lekko się do siebie uśmiechnęli  - Zuza powiedz Kłosowi, że jestem najlepsza w naprawianiu złamanych serc – powiedziałam a Zuzia szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- No to akurat prawda – powiedziała – ale wiem ze swojego doświadczenia, że jednym z lepszych lekarstw na złamane serce jest tort czekoladowy – dodała.
- Mam czekoladowe babeczki chcesz Kłos? – zapytałam z uśmiechem.
- Wolałbym tort, najlepiej cały od razu – rzucił zrezygnowany. Widać naprawdę był przybity.
- Da się załatwić – powiedziała Zuzka – Lilii masz składniki?
- Ja bym nie miała? – pytanie retoryczne.
- To co zabieramy się za tort? – zapytała Zuzia.
- Zabieramy – odpowiedziałam – To my zostawiamy was samych i niedługo wracamy z deserkiem.
Kiedy tylko znalazłyśmy się w kuchni posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie. Niestety nie mogła nic powiedzieć, bo kuchnia w moim mieszkaniu oddzielona była od salonu aneksem więc wciąż byłyśmy na „podsłuchu” . „ O nie…” myślałam jeśli jej spodoba się, albo już spodobał się Karol to chyba jest w słabej sytuacji. Przecież on prędzej czy później na pewno wróci do Oli. Oby tylko się nie męczyła…
Upieczony, wystygły biszkopt, przełożony kremem i udekorowany włożyłyśmy do lodówki. Teraz wystarczyło poczekać aż tort trochę się schłodzi. Wróciłyśmy do chłopków i wspólnie otworzyliśmy białe wino, oprócz tortu przygotowałyśmy również kolacje i teraz usiedliśmy razem do stołu. Karol odrobinę się rozchmurzył, teraz swobodnie z nami rozmawiał jakby jego rzekome rozstanie nie miało miejsca. Zuzka była najwyraźniej wniebowzięta jego towarzystwem a ja i Andrzej spędzaliśmy po prostu wspaniały wieczór.
Około dwudziestej pierwszej wszyscy razem wyszliśmy z mojego mieszkania. Wybraliśmy się  na spacer z Biszkoptem przy okazji odprowadzając Kłosika i Zuzkę. Okazało się, że obydwoje idą w tym samym kierunku więc Karol wykazując się wspaniałomyślnością oznajmił, że odprowadzi Zuzię do domu.
Spacerując po Bełchatowie trzymaliśmy się za ręce. Wronka co chwilę obdarowywał mnie komplementami ale mi głowę zaprzątała wciąż Zuzka.
- Co jest skarbie?  Jesteś jakaś spięta.
- Nie ważne… - rzuciłam tylko.
- Nie „nie ważne”, mów o co chodzi?
- O Zuzkę.
- Co z nią?
- Jej się chyba Karol podoba – powiedziałam zrezygnowana.
- Serio? – zapytał najwyraźniej ożywiony.
- Serio, serio, ale to jest jakaś porażka, przecież Karol prędzej czy później wróci do Olki a teraz Zuza niepotrzebnie robi sobie nadzieje.
- Skąd wiesz, że do siebie wrócą?
- Kobieca intuicja – powiedziałam i pocałowałam Wronkę.
- Ja tam sądzę, że to już definitywne zerwanie. Karol mówi to samo.
- No nie wiem, mi jakoś nie chce się w to wierzyć – powiedziałam i zakończyłam temat. Resztę spaceru spędziliśmy na wesołym przekomarzaniu. Wróciliśmy do bloku i każde z nas poszło do swojego mieszkania. Już tęskniłam ale jutro musiałam wstać wcześnie do Toscany więc doszłam do wniosku, że mogę Wronce przeszkadzać. W mieszkaniu postanowiłam wziąć szybki prysznic i położyć się spać. Po piętnastu minutach przewracania się z boku na bok wreszcie udało mi się zasnąć.

Kolejny rozdział oddaję w Wasze łapki :*

1 komentarz: